Forum www.herosowo.fora.pl Strona Główna

 Herosowe opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20, 21, 22  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NY ^^
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 11:18, 06 Maj 2010    Temat postu:

-Em...okey- zaczęła po woli moja siostra- To zróbmy tak...ja sie z moja wycieczką wycofam...a ty tu się kłóćcie, rozwodzicie i tak dalej- spojrzała zadowolona w naszą stronę.
Zaczęliśmy się wycofywać w stronę wyjścia. Byliśmy już na zewnątrz kiedy usłyszałem głos ojca i Ateny idących za nami. Calamita zaklęła pod nosem...wow nie wiedziałem, że bogowie mogą klnąc...ale mniejsza. Stanęliśmy wszyscy jak na rozkaz.
- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annabeth
Zastępca Szeryfa



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 16:19, 06 Maj 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 19:32, 06 Maj 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez shorty8 dnia Sob 14:39, 08 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NY ^^
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 20:32, 06 Maj 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skaila
Tytan



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Heroska

PostWysłany: Pią 21:19, 07 Maj 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NY ^^
Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 16:07, 08 Maj 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Wto 19:15, 18 Maj 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skaila
Tytan



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 22:29, 03 Cze 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 13:21, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skaila
Tytan



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 18:44, 10 Lip 2010    Temat postu:

Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.
-Co ty tutaj robisz?-spytał wściekły Zeus- Nikt cię tu nie zapraszał!
Zapadła cisza.Wszyscy patrzyli po sobie szukając winnego tej całej sytuacji.
-Ja wysłałam do niej zaproszenie.-odezwał się kobiecy głos z drugiego końca sali.
Spojrzałem w tamtą stronę.Była to...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella




Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bralin
Płeć: Heroska

PostWysłany: Nie 13:47, 25 Lip 2010    Temat postu:

Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.
-Co ty tutaj robisz?-spytał wściekły Zeus- Nikt cię tu nie zapraszał!
Zapadła cisza.Wszyscy patrzyli po sobie szukając winnego tej całej sytuacji.
-Ja wysłałam do niej zaproszenie.-odezwał się kobiecy głos z drugiego końca sali.
Spojrzałem w tamtą stronę.Była to małżonka króla bogów. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej Zeus.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skaila
Tytan



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Heroska

PostWysłany: Nie 20:44, 01 Sie 2010    Temat postu:

Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.
-Co ty tutaj robisz?-spytał wściekły Zeus- Nikt cię tu nie zapraszał!
Zapadła cisza.Wszyscy patrzyli po sobie szukając winnego tej całej sytuacji.
-Ja wysłałam do niej zaproszenie.-odezwał się kobiecy głos z drugiego końca sali.
Spojrzałem w tamtą stronę.Była to małżonka króla bogów. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej Zeus.
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytał zdenerwowany pan niebios.
-Miałam swoje powody, a tobie nic do tego.-odparła niezrażona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annabeth
Zastępca Szeryfa



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 15:45, 21 Sie 2010    Temat postu:

JAKBY KTOŚ CHCIAŁ PRZECZYTAĆ CAŁE OPOWIADANIE - PROSZE BARDZO Wink

OTO ONE :


Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
- to ty myślałaś? -odpowiedziałem szczerze zdziwiony z uśmieszkiem na ustach.
-odwal się Mills -rzuciła Annabeth- nie widzisz że na Percy'ego te twoje sztuczki nie działają! - chwyciła mnie mocno za rękę.
- Hm, mówi się trudno. Jak na niego nie to na jego przyjaciela - powiedziała aresówka - Pójdę już, bo bracia Hood robią imprezkę w domku Afrodyty - Sharon odwróciła się, a ja zobaczyłem stojącego, śmiejącego się Grovera z kwiatkami. "Przejdzie mu" pomyślałem, a poza tym nie chciało mi się teraz ratować świata,a tym bardziej mojego najlepszego kumpla.Teraz była dla mnie ważniejsza Annabeth...nawet jakby ojciec pomocy potrzebował, to bym się nie ruszył.
-zimno-powiedziała - no tak nie zauważyłem ,było już po 11.
zdjąłem bluzę i okryłem nią annabeth po czym przygarnąłem mocniej do siebie.
- Wygląda jak zgnieciona purchawka z tym pudrem na gębie - skwitowała Ann.
-Skąd znasz Sharon?- nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zapytać.
- ze szkoły- widać było że nie chce poruszać tego tematu. Zamiast gadania zrobiła coś innego - obróciła się twarzą do mnie i objęła rękoma za szyję.
- dzięki - wykrztusiła
-za co ?-spytałem patrząc sie w nią jak zaczarowany nie wiedziałem że jest aż tak.... ładna. Twarz Ann znalazła się na wysokości mojej, wyszeptała prawie dotykając moich warg.
- za wszystko Glonomóżdżku
-wolałbym percy -odparłem całując ją. Trzeba było przyznać, że tego dnia nie można nazwać zwykłym. W szczególności kiedy całujesz Annabeth.Chciałbym aby ta chwila trwała wiecznie,nie myślałem że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale doszło. Objąłem Ann mocniej i (niestety) przestałem całować.
- słyszałaś? – zapytałem, choć naprawdę wolałbym tego nie mówić, wolałbym po prostu z nią być.
- zależy co, bo jeżeli bicie twojego serca to słyszałam Glonomóżdżku.
Powiedziała to bez zwykłej złośliwości, raczej z czułością.
-ja nie żartuje -odpowiedziałem- choć przejdziemy się.
Wstałem z Ann w ramionach. Miała taki uroczo nieznany wyraz twarzy.
Ruszyliśmy w stone obozu, czułem ze coś jest nie tak,choć moje myśli do granic możliwości wypełniała Annabeth. Po prostu nie myślenie o niej nie wchodziło w gre. Usłyszałem krzyki dochodzące z domku Afrodyty i wtedy zobaczyłem coś obrzydliwego - Sharon i Grover, razem.
Chyba nieźle zachłysnąłem się powietrzem, bo zaczął kaszleć.
-Czy on zwariował- mruknąłem pod nosem.
- No cóż robi dokładnnie to co ty,czyli obściskuje się z jakąś dziewczyną- powiedziała ze śmiechem.
-Czy ty nic nie zauważasz?-spytałem.
-Tylko ciebie glonomóżdżku-odparła.
-On obściskuje sie z Sharon- Annabeth natychmiast spoważniała. - I chyba coś więcej niż obściskuje - Ann miała minę pt.: "zaraz rzygnę"
-nie grover,czy on stracił już nawet te swoje zalążki wyjątkowo małego rozumku-wkurzyła się.
-Najwyraźniej- mruknąłem
- Wiesz nie chce mi się na to patrzeć - powiedziała Ann
-mi też nie- przytaknąłem i zrobiliśmy w tył zwrot do domku Ateny.
Gdy Ann stała na schodkach, zrobiłem coś o czym niezbyt myślałem. Podszedłem do Annabeth, objąłem ją od tyłu.
- Dobranoc - wyszeptałem i pocałowałem ją w policzek
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłem do swojego domku. Przypomniały mi się słowa Ateny: " Nie pochwalam twojej przyjaźni z moją córką" To sie teraz mamusia zdziwi.
Będąc już w "trójce" wrzuciłem złotą monetę do iryfonu, aby zobaczyć co porabia Tyson. Po kilku chwilach zobaczyłem brata razem z Tęczusiem na podwodnej łące.
-Percy!!-zawoła uradowany cyklop uśmiechając się szeroko.
-Cześć Tyson!-co tam w podwodnym królestwie??
-Jest spokojnie, jak na razie. Nie ma nic do roboty.
-no to kiedy przyjedziesz do obozu-spytałem.
-mam nadzieje że niedługo-odpowiedział.
oczy same mi się kleiły więc pożegnałem się z tysonem i padłem na łóżko.
***
Następnego dnia w obozie było zamieszanie. Nie za bardzo wiedziałem co sie dzieje, dopóki nie zauważyłem burzy czarnych włosów.
-co się stało? i kim jest ta nowa? - spytałem Annabeth która nagle pojawiła się obok mnie.
-nieładnie tak bez przywitania- zaśmiała się.
-Znasz ją?- zdziwiłem się.
-Większość ją zna-pokiwała głowa Ann- to Calamita, bogini wody, co jakiś czas przyjeżdża na obóz i z nami trenuje. A tak na marginesie to córka Posejdona ^^
-Aha, fajnie się dowiedzieć, że mam rodzeństwo. Super, może do niej podejdę i powiem "Hej jestem Percy, jestem twoim bratem, a ty moją siostrą. Poznajmy się" - odparłem sarkastycznie
- No może nie koniecznie - powiedziała Ann z uśmiechem na ustach, który przerodził się w uroczo nieznany wyraz twarzy.
-A czemu by nie?-zaśmiałem się.
-Bo ja o tym doskonale wiem- przed nami stała bogini.
Czarne włosy spoczywały jej na ramionach, a zielone oczy (takie jak moje...ciekawe dlaczego nie?) wpatrywały się we mnie intensywnie. Na twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Uhm, hej jestem Percy - wykrztusiłem - Miło cię poznać. Tak w ogóle po co przyjechałaś do obozu?
-Hm...potrenować...zabawic się-usmiechnęła się.
Jednak coś w jej tonie mi nie pasowało. Nie mówiła mi prawdy...w każdym razie nie całej.
-Idziecie na trening? - zapytała Calamita
Ann poszła, a ja zostałem w trójce pod przymusem czytania Odysei po starogrecku.
Jak się później dowiedziałem od Annabeth na treningu działo się bardzo dużo. Moja siostra okazała się być całkiem niezła w walce jak na boginie. Jednak Ann nie przyszła sobie do mnie ot tak sobie, weszła do trójki z niezłym impetem i z krzykiem "Mam jej dość"
Na samym początku myślałem, że chodziło o Calamite, ale okazało się, że to Sharon. Córka Ateny zaczęła mi opowiadać co się wydarzyło gdy poszła trenować.
- Ta siksa Sharon jest, nie mam słów! Ona uznała, że jest lepsza ode mnie w taktyce! Pomyślałam "Phi, to się barbie przekona". A ona dostała jakiegoś powera i mnie pokonała. Okey, niech gra sobie dobrze, ale mogłaby się ze mnie nie wysmiewać i nie nazywać "Kulą u nogi mamusi"!! Ale powiem ci, że Calamita mi trochę pomogła. Wyzwała ja na pojedynek. I ta mała...ekhem...przegrała z kretesem. Już chciała coś powiedzieć, ale coś ją powstrzymało...nie wiem co. Mam dość tej Sharon jest taka nie aresowa w pełni. Czym ona do cholery jasnej jest- krzyknęła Ann, a z oczu popłynęły jej łzy. Często ostatnio płacze.
Objąłem ja ramieniem.
-Nie przejmuj się nią...jak chcesz możemy sie pobawić w Sherloka Holmesa i dowiemy się kim ona jest-uśmiechnąłem się do niej.
-Chcecie się bawić beze mnie w detektywów?- do domku weszła bogini z torbą, którą po chwili rzuciła na łózko które kiedyś zajmował Tyson. - Mała - Calamita podeszła do Annabeth i poczochrała jej włosy - Nie mów, że przejęłaś się tym patologicznym błędem natury- Sharon.
-Troszeczkę- mruknęła Annabeth i lekko się zarumieniła.
-Ech...-Cala rzuciła się na łózko- Nie ma się czym przejmować. Ona taka zawsze była...taka trochę dziwna i w ogóle...i taka jakby niedorobiona- zaśmiała się ze swojego żartu.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni - skwitowałem - Ale, moment znasz ją? Zawsze taka była? Miałaś do czynienia z tą lanserką?
Calamita usmiechnęła się pod nosem...jakoś tak to niebezpiecznie wyglądało.
-Powiem tak...Clarisse może czuć się zagrożona, bo to Sharon jest oczkiem w głowie tatusia. Spotkałam ją już kilka razy na Olimpie.
- Na Olimpie? - odezwała się Ann ze zdziwieniem.
- No co? Twój kochanek też jest tam dość sławny.
Mówiłem, ze Ann lekko sie zarumieniła poprzednio?? Teraz to była czerwona jak burak!!
-Eee...Cala ale co ona tam robiła?- zapytałem niepewnie, bo chyba tez się zaczerwieniłem.
- Była na wakacjach wiesz. Percy oni sobie was nie wzywają dla rozrywki. Z tego co udało mi usłyszeć, to Ares ją wezwał na "rozmowę tylko we dwoje".
- Dość podejrzane - mówiąc to spojrzałem na Calamitę, która udawała, że sufit jest baardzo interesujący i właśnie dlatego teraz go tak podziwia.
-Jesteś dobrze poinformowana- zauważyła Annabeth.
-No a jak- usmiechnęła się szeroko bogini- Nie tylko Hermes to też wszystko wiedzący- zaśmiała się - Dobra gołąbeczki róbcie co chcecie, ja musze lecieć do Hood'a, bo biedaczek błagał o moją obecność przy liczeniu puszek Coli w schowku - powiedziała Calamita i wyszła z trójki prosto do domku Hermesa.
- Ta sprawa jest coraz bardziej skomplikowana, nieprawdaż Watsonie? - odezwała się Annabeth
- Rozumiem, że ty jesteś Holmesem, tak?
- Jak widać - mówiąc to zdjęła zbroję, w której cały czas siedziała. Jeśli teraz ktoś kazałby mi myśleć o czymkolwiek innym oprócz Ann w białej bluzce na ramiączkach, to by się rozczarował.
- I co Glonomóżdżku, jak na razie nie mamy co do roboty - zaczepiła mnie Ann.
- A bo ja wiem - odparłem przyciągając ją do siebie.
-Eje, ej...nie napalaj się tak- zaśmiała się i usiadła obok mnie- Ciekawe co bogini ma w torbie- spojrzała na mnie zawadiacko.
-Ciekawość to pierwszy krok do Hadesu- pokiwałem głową.
- Wiesz, wydaje mi się, że tutaj to ja mam być ta mądrzejsza - powiedziała śmiejąc się.
-No niby tak- zaśmiałem się-Ale chyba moja obecność ci w tym przeszkadza.
-Nie bądź taki pewny siebie panie Jackson- usmiechnęła się uroczo. - A zresztą i tak nie posłuchasz - mruknęła pod nosem.
-Własnie...rzadko kiedy się kogos słucham- zaśmiałem się.
- Może tym razem posłuchasz - powiedziała, podeszła do mnie i oparła sobie ręce na moich ramionach. "I kto tu jest napalony pomyślałem"
- Percy, daj mi zapomnieć o tej Sharon chociaż na chwilę. Pocałuj mnie.
-Oj ty jej baaardzo nienawidzisz- mruknąłem z uśmiechem satysfakcji- chyba jej za to podziękuję.
- Dasz mi zapomnieć czy nie? - powiedziała z uroczo nieznanym wyrazem twarzy.
- No raczej - mruknąłem i wziąłem Ann na kolana. Pocałowałem ją w czoło, w nos i w końcu zacząłem całować jej usta.
To co się między nami działo ni było normalne, ale w moich odczuciach było wspaniałe. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie...ale nic nie trwa wiecznie. Nagle rozległ się huk i drzwi od domku otworzyły się z trzaskiem. Oderwaliśmy się od siebie w jednej sekundzie.
-Oj spokojnie, nie musieliście przerywać- zaśmiała się Calamita wchodząc do środka.
-Nie nauczyli cie pukać?- rzuciłem do niej z wyrzutem.
-No przecież zapukałam...nie słyszeliście?-usmiechnęła się niewinnie. Ann była do granic możliwości czerwona i chyba rozglądała się za papierową torebką.
- Jeśli jesteście ciekawi, mam pewne informacje - rzuciła Calamita, po czym zaczęła sobie pogwizdywać.
Przewróciłem oczami...na Zeusa czy to na prawdę jest córka Posejdona??? Po kim ona tyle energii odziedziczyła? Bo na pewno nie po ojcu...ciekawe kim jest jej matka.
-Dobra wal- westchnąłem.
- Jakby to wam gołąbeczki powiedzieć. Sharon nie została znaleziona przez satyrów. Została tu "dostarczona" osobiście przez tatusia.
-Ares sam ją tu przywiózł????- Annabeth otworzył szeroko oczy.
-Tak- Calamita pokiwała znudzona głową- Ech...głupia gówniara- mruknęła pod nosem
- A skąd ty to wiesz?- spytała Annabeth.
- Ma się swoje sposoby - mówiąc to mrugnęła do mnie- Powiedzmy, ze jeden z bliźniaków ma do mnie słabość- zaśmiała się
- Aha - mruknęła Ann - Czyli jesteś pod wpływem intryg braci Hood?
Calamita usmiechnęła się tylko tajemniczo pod nosem.
-A tak btw. to obiad jest...miałam was zawołać- dodała i tyle ja było widać.
- Obiad? Ale że już? - mruknęła Ann
-Trudno nie mamy wyjścia-powiedziałem ze śmiechem ciągnąc ją za rękę.
Poszliśmy do pawilonu jadalnego. Tam się rozstalismy i ja usiadłem do swojego stolika, ku mojemu zdziwieniu Cala siedziała obok mnie.
-Co tak patrzysz? Z gburem Dionizosem siedzieć nie będę- mruknęła.
Annabeth popatrzyła na Calmitę z wyraźną zazdrością. Wiedziałem że chciała by teraz być na jej miejscu.
-Wiesz ty co- orzywiła się nagle moja siostra- Dawaj jutro wybierzemy się na Olimp- zaproponowała.
-Co? ja moge chyba tylko w przesilenie zimowe.-odpowiedziałem niepewnie.
-Ale ze mna mozesz wcześniej...a po za tym Chejron i Dioni nie muszą wiedzieć, że poszliśmy na Olimp- puściła mi oczko.
- Cal, planujesz czysto rodzinny wypad czy zabieramy kogoś?
- Oczywiście że zabieramy twoją dziewczynę.- odpowiedziała ze śmiechem.-zabiła by mnie gdybyśmy jej nie zabrali.
-Proponuje jeszcze Grovera...Sharon ma na niego zły wpływ- dodałem skinając na satyra śliniącego się na widok Aresówki.
- Aaa, kozłonóg - bawidamek? Ok. Percy o 22 w trójce razem z ślicznotką i bawidamkiem.- powiedziała i pobiegła gdzieś do lasu xD
Ja natomiast podszedłem do ogniska i z pewną obawą powiedziałem upuszczając kawałek steku "Tato, weź jakoś udobruchaj Atene. Ona mnie zabije."
Wiedziałem, że szanse sa marne bo mój ojciec i mama Ann i tak się nienawidzili, ale spróbować zawsze można było.
Annabeth podeszła do mnie i spytała-o czym tak szeptaliście glonomóżdżku ??
- Hm, nie chciałabys wybrać się na Olimp, Watsonie? - Ann od razu skojarzyła, ale zapytała
- To tak można?
-Najwyżej powiemy, że to pomysł Cal. Zreszta tak jest.
-Twoja siostra jest nie poprawna- zauważyła Annabeth
-Jest boginią...dużo może- zaśmiałem się- Idziemy na ognisko- spojrzałem na nią pytająco.
-chmm,a może sie przejdziemy ??
-Pewnie
Szliśmy tak sobie przez las, ale coś nam przeszkodziło w uroczym spacerowaniu. Sharon i Grover, to jest na prawdę obleśne.
-Stary ogarnąłbyś się...nie zaszkodziłoby to tobie, a na pewno pomogło- rzuciłem do satyra nie odezwał się, ale Sharon tak
- Oh, jakie to słodkie, że troszczysz się o swojego przyjaciela.
-Uwierz mi, że słodkie- warknęła Annabeth.
-To ja już wolałem jak się z córkami Afrodyty zadawał...przynajmniej są ładniejsze- uśmiechnąłem się wrednie do Sharon.
- Nie wiesz z kim masz do czynienia, ty...ty...glonie jeden!
To ty nie wiesz z kim masz do czynienia- usłyszałem znajomy głos siostry.
Po chwili pojawiła się obok mnie i wyglądała dosyć groźnie...jakby nie tak jak zwykle...UWAGA zapamiętać...nie wkurzać siostry. Za nią stał Travis Hood który krzyknął
- Sharon Mills, nie musisz mówić czym jesteś! Jesteś wybrykiem natury. Dioni nie umie chować kopert.
-Co tu robi Travis?-Zdziwiłem sie i to nieźle.
-Pomógł mi w małej sprawie -usmiechnęła się dziwnie.
-Dobrze słodziaczki potem będziecie sobie gadać. Wybaczcie ale mam coś do załatwienia - rzuciła Sharon
Popędziła w stronę wielkiego domu.
-Grover co ci się dzieje!- krzyczała Annabeth to,to,to Sharon do diabła odbiło ci !!!!
-To ja sobie pójde - powiedział Hood, a za nim poszła Cal.
- Grover!! Czy ty nie widzisz co ona z tobą robi? - krzyczała Ann - Wiesz co zastanów się nad wszystkim! I czy w ogóle chcesz z nam pojechać na Olimp!
-Chce - wymruczał Grover - Już sobie ide, ale nie złość się Ann. - po tych słowach pobiegł w głąb lasu, a my zostaliśmy sami, znowu i dobrze zresztą.
-Percy co się dzieje na tym świecie? - westchnęła Ann przytulając się do mnie.
-Nie wiem, aktualnie mam to gdzieś - powiedziałem i chwyciłem Ann za podbródek.
-Percy- wyszeptała Ann, a ja całowałem ją. Znowu, i znowu.
juz późno- powiedziałem.
chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem w stronę trójki.Gdy weszliśmy rerszta już tam była.
-Uhm hej - odezwał się Grover, wyglądał na przybitego. - Annabeth gniewasz się? - zapytał cichutko, a Ann uśmiechnęła się tylko i powiedziała.
-Tylko troszkę -no to ruszamy, czy będziecie gadać?-zapytała,zniecierpliwiona i rozbawiona calmita.
Poszliśmy za Cal, prowadziła nas okrężną drogą do wyjścia z Obozu. Gdy dotarliśmy czekała na nas taksówka na Olimp.
ciekawe czy rodzice ucieszą się że nas widzą-powiedziałem,choć zdawało mi sie że nie będą zachwyceni. Najwyżej mama Ann przywali mi w twarz, a co tam.
Wsiedliśmy do taksówki. Cal usiadła z przodu, a my w trójkę z tyłu. Siostra odwróciła się do nas i powiedziała
-Róbcie co chcecie, nie powiem rodzicom - powiedziała.
-sugerujesz coś - spytałem i spojrzałem znacząco na Annabeth.
-Nie no co ty. Nic a nic - zaśmiała się wkładając słuchawki do uszu, pewnie aby nie słyszeć głośnego chrapanie kozłonoga.
-teoretycznie,zostaliśmy sami-powiedziałem szeptem do Annabeth.
-A co z praktyką? - odpowiedziała Ann szeptem kładąc mi głowę na ramieniu.
-W praktyce bywa różnie- usłyszeliśmy Calamite.
-Cala- warknąłem oburzony.
-Ale ja nic nie słyszę- zaśmiała się co zabrzmiało jakby się rozdźwięczały dzwoneczki.
-Ja tak samo - powiedział niby zaspany Grover
" Na Zeusa z nimi to zero prywatności normalnie"-pomyślałem rozbawiony.
Jechanie taksówką było tak monotonne, że po kilku chwilach zasnąłem przy "rytmicznym" chrapaniu kozłonoga. Jednak sen nie był mi dany. Po krótkiej chwili, tak mi się w każdym razie wydawało, samochód sie zatrzymał.
-Wstawać śpiochy- powiedziała Calamita
-Co już? - powiedziałem sennym głosem. Ann też się przebudziła ,ale Grover jeszcze chrapał.
Wstawaj Kozłonogu - powiedziałem.
-Ale że yh? Aa. Tak, tak już idę - bredził Grover, gdy Cal wyciągała go z taksówki. Staliśmy naprzeciw Empire i niezbyt wiedzieliśmy co robić. Mamy tak po prostu sobie wejść, pojechać na 600 piętro, wejść na Olimp i zapytać się kogokolwiek "Hej wiesz może czym tak na prawde jest Sharon Mills?"
Siostra jakby czytała mi w myślach.
-Hej spokojnie Gonomóźdżku- poklepała mnie po ramieniu- Ja tu mieszkam zapomniałeś?-zaśmiała się i weszła do windy.
Szybko pobiegliśmy za nią,a w windzie stał... Hermes w własnej osobie. Zachowywał się tak jak zwykle- gadał przez jeden telefon, na drugim pisał sms'a. Zdołałem usłyszeć tylko.
- Tak, tak te pizze to do 20 na Empire. Tak z tym co zawsze. Do usłyszenia, a byłaby jakaś zniżka za stałego klienta?
Miałem nadzieje, że może nie zwróci na nas uwagi, ale przy mojej siostrze było to mało możliwe.
-cześć Hermesiku- usmiechnęła się szeroko- Co tam? Jak zwykle urwanie głowy, co?
Nie odpowiedział nic bo winda właśnie zatrzymała się na 600 piętrze.
-Wrr...nie lubię jak mnie się ignoruje- warknęła Cala patrząc na odchodzącego Hermesa- No dobra, a teraz cicho i za mną- ruszyła w jakąś boczna uliczkę. I tak zaczęła się przygoda pt "Zwiedzamy Olimp od kuchni"
-Eee...Cal gdzie my w sumie idziemy?- zapytała niepewnie Annabeth.
-Do archiwum Olimpskiego- mruknęła bogini.
-Aha - cała nasza trójka odpowiedziała jednym głosem.
Szliśmy dalej w ciszy.
No to wchodzić dzieciaki powiedziała Calamita po 10 minutach.
Staliśmy przed wielkim budynkiem z rożnymi worami. Annabeth oczy się świeciły z zachwytu.
-Uhm, właściwie co to za miejsce - zapytał Grover?
-Archiwum kozłonogu- zaśmiała się Cala- jest tu wszystko o herosach bogach i innych takich. Na pewno tu coś znajdziemy o Sharon.
- a, a jest tam coś o mnie? - spytałem z wahaniem.
-Oj zdziwiłbyś się ile tam jest -zaśmiała się Calamita
- Dokładniej proszę - odpowiedziałem
-Nie za bardzo wiem...chciałam się tylko nieco o tobie dowiedzieć...nie potrzebowałam czytać tych 10 ksiąg- powiedziała.
Co?-powiedziałem- 10 Ksiąg o mnie?
- Nie dziw się tak, jesteś dość ciekawą osobowością braciszku - powiedziała Cala
Patrzyłem na nią nadal w szoku...siostra tylko zaśmiała się i weszła do budynku.
-Bądźcie cicho....archiwista nie lubi hałasu!- poleciła nam.
-Że kto? - powiedział trochę za głośno Grover
-Cicho!- Cala od razu zakryła mu usta ręką
W archiwum rozległ się huk.
-Za ladę!- mruknęła bogini i wepchnęła nas za ladę gdzie powinien się znajdować ktoś z obsługi, a sama została na widoku.
-Ee! Kto tu jest! - usłyszeliśmy lekko zachrypnięty głos, chyba jakiegoś młodego faceta.
-Spokojnie staruszku to tylko ja- odezwała się Calamita- Przepraszam, wiem, że lubisz spokój, ale książka mi upadła...wiem, wiem trochę za głośno, ale postaram się byc ciszej. Możesz byc spokojny to się już nie powtórzy- gadała jak najęta.
-Tak, tak wszyscy tak mówią... - mruknął
-Ale doskonale wiesz, ze w moim przypadku jest inaczej. Oj przecież mnie znasz Klaudiuszu- zaszczebiotała
-Ech...no dobra...-facet zmiękł- tylko pamiętaj...ma być cisza- westchnął i usłyszeliśmy oddalając się kroki.
-Dobra ferajna droga wolna!- przed nami pojawiła się Calamita. - Tylko cicho kozłonogu - zagroziła Groverowi moja siostra
-Kto to był?- spytała Annabeth
-Archiwista Klaudiusz...pomieszanie meduzy i cyklopa...blee- wzdrygnęła się na samą myśl. Poczucie, że gdzieś niedaleko czai się taki stwór spowodowała, że wszyscy byliśmy zieloni na twarzach.
-Interesujące...- mrukneła do siebie Ann - Jaki jest plan? Bo mamy jakiś plan? - Ann zaczeła swoje wywody pt "Atena zawsze ma plan"
-Szczerze mówiąc to planu nie ma. Idziemy do działu kuzyn Ares i szukamy - Cala wzruszyła ramionami- wycieczka za mną prosże i...cisza!
-Nie ma planu... - odparła z rezygnacją Annabeth - Czy to u was rodzinne?
Calamita stłumiła śmiech, a ja chyba byłem czerwony jak burak. Dotarliśmy do wielkiego regału z tabliczką "Ares".
-Droga wycieczko jesteśmy na miejscu.- wskazała na cały regał książek- Jeśli chodzi o romanse z ludźmi to te pięć ksiąg...te z Afrodyta...hm...co cóż...1/2 regału- westchnęła Cala siadając na stole
- A nie ma czegoś w stylu "spłodzone dzieci"? Poszukamy pod M i zobaczymy - zaproponowałem zwracając się do Calamity.
-Ee...-zrobiła zakłopotana minę- Nie wiem...może..nie wiem...
- Dobra, zacznijmy zamiast gadać. - powiedziała Ann, wzięła pierwszą lepszą księgę i zaczęła ją przeglądać
Wziąłem jakąś książkę o romansach mojego znienawidzonego kuzyna i zacząłem przeglądać szukając nie wiadomo czego. Po około dwóch godzinach przeglądania w milczeniu, Grover mruknął.
- Chyba coś mam... Co wy na to "Prawdopodobnie z romansu Afrodyty i Aresa narodziły się ich dzieci - oczywiście bogowie. Charakteryzują się urodą oraz zadziornością" Podejrzane według mnie. - zamarliśmy po cytowanym przez Grovera fragmencie.
-Ale to nie jest głupie wiecie- Cala wyrwała satyrowi ksiązke z reki- No bo spójżcie na Sharon...niby córka Aresa...a tu co? Taka pieknośc...bo sory bardzo ale Clarisse raczej urodą nie grzeszy.
Hehe, no racja- powiedziałem. Wtem usłyszeliśmy kroki zmierzające w naszą stronę.
-osz ty...-mruknęła Cala- eee...schowajcie się gdzieś...gdziekolwiek- poleciła nam.
Ja schowałem sie z annabeth w dziale "Ares - młodość". Cal i Grover w dziale "Ares- Walki".
-czekajcie tutaj- mruknęła do nas bogini i wyszła zza regału.
Chciałem ja zatrzymać, ale ta zdążyła już sie odezwać.
-o...tato co tu robisz???- usłyszałem zdziwiony głos siostry.
-"Ojciec tutaj?"-zmroziło mnie.
-O Cal , a co ty tutaj robisz ?? Miałaś być w Obozie.-powiedział srogo Władca Mórz.
-Ja pierwsza zapytałam - wywinęła się Cal.
-Tak sobie spaceruje...szczerze mówiąc to szukałem działu o herosach- odparł Posejdon.
-Zawracasz, w prawo, czwarte drzwi po prawej- powiedziała Calamita.
-O dziękuję , a teraz powiedz mi dlaczego nie jesteś w Obozie i przeglądasz księgi w dziale Aresa?-dociekiwał.
-No więc, byłam w obozie, ale uświadomiłam sobie, że zapomniałam oddać książki...a doskonale wiesz jaki jest Klaudiusz...nie dawałby mi spokoju przez najblizsze tysiąc lat...sam tak miałeś...no więc wróciłam i oddałam...no i zabłądziłam...a te książki...no cóz...Klaudiusz zaniedbuje swoje obowiązki, nie posprzątał, więc pomyślałam, że zrobię to za niego- gadała jak nakręcona.
Mamuśku po kim ona umie tak kłamać, bo to raczej u nas nie rodzinne.
Upiekłoby sie nam ,ale Annabeth kichnęła.
Co to?-powiedział Posejdon.
Co?Nic nie słyszałam -powiedziała Cal .Prawie sam jej uwierzyłem.
-Tam coś jest .
- Może jakieś myszy ,albo duszki.-powiedziała Cal.
Powoli daliśmy znak Groverowi ,żebyśmy się po cichu wycofali.
-Albo nimfy...no sam doskonale wiesz, że jak zwiewają to gdzie popadnie...pewnie jakaś się tu zawieruszyła- zaśmiała się Cala pomagając nam w wycofywaniu się. Posejdon tylko spojrzał się na nią i powiedział.
- Mogłabyś mi w końcu ujawnić swoich towarzyszy?
-Jakich towarzysz?- zapytała zdziwiona- Przeinacz ja tu jestem sama ^^
-Widzę, że tam coś się rusza...
Nagle nie wiadomo skąd pojawiły się dwie driady.
-witamy panie, przepraszamy, że się tak chowałyśmy- powiedziała jedna.
Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia, skąd one się tu wzięły i czemu nas broniły. Spojrzałem na siostrę i już wszystko było jasne, to ona je zawołała. Posejdon wdał się z nimi w uroczą rozmowę i w trójkę pospacerowali ku Olimpijskim Ogrodom.
-Okey...pusto-Cala wychyliła się zza regału nieźle nas strasząc przy okazji.
uff,myślałam że wyposzczę tu korzenie- szepnąłem.
-Nie przesadzaj- odpowiedziała Annabeth, podchodząc do działu zatytułowanego mniej więcej "Ares-dzieci".
-Na czym to skończyliśmy. - Cal, wzieła do ręki grubą książkę - ach, tak to wasze tempo dedukcji -dorzuciła ze śmiechem.
-czyli że niby Sharon = dziecko Aresa i Afrodyty??
-Ale to niemożliwe- powiedziała lekko oszołomiona Annabeth. - Przecież jak ona mogła dostać sie do obozu?
-Money, money, money always funny in the rich men world... - Cal zaczęła śpiewać piosenkę Abby nie zważając na nic. Po chwili przestała i odezwała się - A poza tym Ares śmierdzi sałatą...
Patrzyliśmy na nią jak na idiotkę, a po chwili wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.
-Ej cicho- pierwsza uspokoiła się Annabeth- bo archiwista przyjdzie!
Więc Cal wyprowadziła nas z archiwum.
-a teraz za mną drużyna-powiedziała.
Wciąż nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, ale nagle stanąłem oko w oko z moim ojcem. Jedyne co przyszło mi w tym momencie do głowy to:
-yyy, cześć tato
Posejdon zrobił dziwną minę której nie zrozumiałem i powiedział
-Cal możesz mi to wyjaśnić?
Moja siostra zrobiła się czerwona jak burak.
-Eee...no więc...pomyślałam sobie, że..eee...no tego...- nic nie mogła wymyślić.
Byłoby to śmieszne, że mistrzyni kłamania nie może wymyślić żadnego kłamstwa gdyby nie to, że staliśmy oko w oko z rozgniewanym Bogiem Mórz.
- Jesteśmy na wycieczce - odpowiedziałem bez zastanowienie. Cal wzniosła oczy ku górze, a tato spojrzał na mnie jakbym zwiał z wariatkowa. Pewnie dodadzą jeszcze jeden rozdział w dziale o herosach.

-Herosi mogą przebywać na Olimpie tylko pod opieką Chejrona- odparł Posejdon.
-Lub Boga Opiekuna- zauważyła Calamita- A ja jestem ich opiekunem- wyszczerzyła się do ojca- No dobra wycieczka ciśniemy dalej! Czas na zwiedzanie świątyni Apolla- powiedziała i starała sie wypchnąć nas z archiwum.
Ojciec jednak nie dał za wygraną. Popatrzył na nas srogo i powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu:
- Za mną.
-No ale tato no...to tylko wycieczka krajoznawcza- jęknęła Cala stając przed nim- nie bądź taki surowy...tez byłeś dzieckiem...bądź co bądź nie strawionym, ale byleś nio...proszę- zrobiła maślane oczka.
- Właśnie - pokiwałem głową. - Tato, jeśli nam teraz odpuścisz, to przez całe lato nic nie sknocę.
Pomijając to, że już coś zrobiłem i to nie sam tylko z Ann. No co miałem robić. Ja naprawdę nie chciałem spotkać się z Ateną.
Annabeth uderzyła mnie łokciem w bok.Na twarzy taty zagościł cień uśmiechu lecz to trwało tylko chwileczkę ponieważ znowu zrobił złą minę i powiedział.
-Spokój.
Po czym wyszedł z archiwum, a my, chcąc nie chcąc, ruszyliśmy za nim.
-Wymyśl cos...to ty tu jesteś boginią- mruknąłem do siostry,.
-Ej, to nie moja wina, że nasz starszy jest taki uparty. A ty to jak widać inteligencją nie błysnąłeś przyznając się do tego co zrobiliście- Calamita pokiwała zdegustowana głową.
Weszliśmy do sali z dwunastoma tronami. Wszystkie poza tronem Posejdona i Hermesa były zajęte.Rozejrzałem się niespokojnie w poszukiwaniu Ateny. Siedziała dumna, jeszcze błogo nieświadoma naszych czynów.

-Dzień doberek ciocie i wujkowie...kuzynki i kuzynowie- usmiechnęła się niepewnie Cala i spojrzała na ojca.
Posejdon w tym czasie minął nas i usiadł na swoim tronie.
-Czego tu szukaliście herosi? Calamito zawiodłem się na tobie- przemówił Zeus.
Bogini westchnęła.
-Okey...ale ja bym się wstydziła za Aresa- wypaliła nagle- to nie ja przekupuje Dioniego żeby wpuścił do Obozu jego córeczkę...zrodzona bądź co bądź z naszej kochanej Afrodytki- Cala usmiechnęła się wyzywająco do Aresa.
Patrzyliśmy na nią z szeroko otwartymi oczami. No tego to ja się po niej nie spodziewałem, choć wiedziałem, że po niej można się serio dużo spodziewać.
- Dosyć! - ryknął Ares, wraz z Zeusem.
- A może twój brat i pani Chase wytłumaczą się rodzicom? - zapytał kpiąco bóg wojny. Tatko spojrzał na mnie zdziwiony. Przeceniłem go. Nie domyślił się jeszcze co przeskrobałem.
-Taa?- Cala zrobiła krok w stronę Aresa- a jak ty wytłumaczysz się Hefajstosowi, że masz dziecko z jego zoną?- tu siostra spojrzała z uśmiechem w stronę brodatego boga.
Byłem jej wdzięczny, że starała się mi i Ann uratować tyłek. Może troche zaryzykowała, ponieważ Hefajstos wstał i jakby nigdy nic powiedział, że o wszystkim wiedział.
- A o tym, że jedno z dziecków jest w Obozie też tu każdy wie? - zapytałem mając nadzieję, że nie, i wszyscy zapomną o słowach Aresa dotyczących mnie i Annabeth.
Wszyscy bogowie spojrzeli w moją stronę.
-Nie odzywaj się nie pytany młody herosie- zagrzmiał Zeus
Odwróciłem wzrok...na mój pech spojrzałem prosto w oczy mamy Annabeth.
Zrobiło mi się strasznie gorąco i zaparło mi dech.W oczach Ateny widziałem wściekłość.To nie było przyjemne uczucie. Nie patrzała jednak na mnie, tylko na Aresa i Afrodytę. Ann chwyciła mnie za rękę, mając gwarancję, że nikt nie zwróci na nas uwagi. Była tak samo przerażona jak ja. Tylko Cal jakoś się trzymała.
-Em...okey- zaczęła po woli moja siostra- To zróbmy tak...ja sie z moja wycieczką wycofam...a ty tu się kłóćcie, rozwodzicie i tak dalej- spojrzała zadowolona w naszą stronę.
Zaczęliśmy się wycofywać w stronę wyjścia. Byliśmy już na zewnątrz kiedy usłyszałem głos ojca i Ateny idących za nami. Calamita zaklęła pod nosem...wow nie wiedziałem, że bogowie mogą klnąc...ale mniejsza. Stanęliśmy wszyscy jak na rozkaz.
- Perseuszu, Annabeth, Calamito, Groverze, poczekajcie - usłyszałem głos bogini mądrości. Serce podskoczyło mi do gardła. Puściłem rękę Ann jakby nagle zaczęła mnie parzyć.Popatrzyłem na nią.Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracac na san uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.
-Co ty tutaj robisz?-spytał wściekły Zeus- Nikt cię tu nie zapraszał!
Zapadła cisza.Wszyscy patrzyli po sobie szukając winnego tej całej sytuacji.
-Ja wysłałam do niej zaproszenie.-odezwał się kobiecy głos z drugiego końca sali.
Spojrzałem w tamtą stronę.Była to małżonka króla bogów. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej Zeus.
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytał zdenerwowany pan niebios.
-Miałam swoje powody, a tobie nic do tego.-odparła niezrażona.


ok to tak dla nowych, niezorientowanych itp... dalej leci po staremu ale myśle żeby tak co dziesięć stron można tak sklecić całe opowiadanko jakby ktoś miał ochote przeczytac bez tego ciągłego cofania i przesuwania oki ??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annabeth
Zastępca Szeryfa



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 16:52, 18 Wrz 2010    Temat postu:

Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracac na san uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.
-Co ty tutaj robisz?-spytał wściekły Zeus- Nikt cię tu nie zapraszał!
Zapadła cisza.Wszyscy patrzyli po sobie szukając winnego tej całej sytuacji.
-Ja wysłałam do niej zaproszenie.-odezwał się kobiecy głos z drugiego końca sali.
Spojrzałem w tamtą stronę.Była to małżonka króla bogów. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej Zeus.
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytał zdenerwowany pan niebios.
-Miałam swoje powody, a tobie nic do tego.-odparła niezrażona.
- Chyba powinniście wrócić do obozu młodzi herosi, Calmito dopilnuj by dotarli tam cali, z tobą porozmawiam później,a Sharon ty zostajesz. - Zeus zakończył całe zgromadzenie.
-Zwijamy się. - Mrukneła Cal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 18:11, 18 Wrz 2010    Temat postu:

Była tak samo przerażona jak ja.Posłałem jej uspokajające spojrzenie.Odwróciłem się i po raz drugi stanąłem oko w oko z mamą Ann.
- Wiemy od dawna - usłyszałem z ust mojego ojca.
- O czym? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. W końcu stali przed nami bogowie olimpu z wyrazem twarzy ,, lepiej wiejcie''. Nasze twarze wysyłały raczej komunikat ,, przepraszam, że żyję ''.
-Synu jesteśmy bogami...na prawdę myśleliście, że uda wam się to przed nami ukryć?- Posejdon spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jakoś to, że miałam romans z bogiem ciemności uszło twojej uwadze- Cala mruczała pod nosem.
Wszyscy spojrzeli na nią. Ale ta zdawała się w ogóle nie zwracac na san uwagi.
-Co macie nam do powiedzenia?- odezwała się Atena.
gorączkowo szukałem wyjścia z całej sytuacji
-wiem-szepnąłem niemal niedosłyszalnie-ale tym z piątki to się naprawdę należało, a okna sobie kupią nowe.
Cal załamała ręce.
-Matko kochana??? Ty jesteś moim bratem??-spojrzała na mnie w szoku, a potem dodała cicho-Kłam lepiej.
-No jakoś nie wydaje się to u nas rodzinne, kobieto kto był twoją matką-szepnąłem z sarkazmem.
- Hmhm - chrząknął tato. - Wszystko słyszę.
No i koniec. Nawet Cala patrzała na całą sytuację niezbyt optymistycznie.
-Mamo...nie bądź na nas zła. To, że ty i tata Percy'ego jesteście non stop skłóceni wcale nie oznacza, że my tez musimy się kłócić.- głos zabrała Annabeth.
Spojrzałem na nią.Nagle wszystko zamarło.Patrzyłem na twarze bogów które nic nie wyrażały.Poczułem się dziwnie skołowany.Za mną się coś poruszyło więc obejrzałem się. Zatkało mnie. Za nami stała Sharon.
-A ty tu czego wywłoko??-warknęła moja siostra robiąc krok do przodu.
Sharon uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się w stronę olimpijczyków.
-Cześć wszystkim.-powiedziała i nawet nie oddała czci bogom.
Mina Zeusa nie wyrażała nic dobrego. Stał za Ateną i Posejdonem i mrurzył wściekle oczy. Ale Sharon tylko zarzuciła tymi swoimi włosami i odeszła nie zwracając już na nas najmniejszej uwagi. Z jednej strony cieszyłem się, że poszła, z drugiej, bałem się rozmowy z rodzicami.
-Co ty tutaj robisz?-spytał wściekły Zeus- Nikt cię tu nie zapraszał!
Zapadła cisza.Wszyscy patrzyli po sobie szukając winnego tej całej sytuacji.
-Ja wysłałam do niej zaproszenie.-odezwał się kobiecy głos z drugiego końca sali.
Spojrzałem w tamtą stronę.Była to małżonka króla bogów. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej Zeus.
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytał zdenerwowany pan niebios.
-Miałam swoje powody, a tobie nic do tego.-odparła niezrażona.
- Chyba powinniście wrócić do obozu młodzi herosi, Calmito dopilnuj by dotarli tam cali, z tobą porozmawiam później,a Sharon ty zostajesz. - Zeus zakończył całe zgromadzenie.
-Zwijamy się. - Mrukneła Cal.
Nie zwlekając ani chwili pospieszyliśmy w kierunku windy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.herosowo.fora.pl Strona Główna -> Na rozluźnienie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20, 21, 22  Następny
Strona 19 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin