|
|
Autor |
Wiadomość |
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 11:44, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Euri
Nieświadomy swojego pochodzenia
Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z miasta Łodzi Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:28, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:37, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Euri
Nieświadomy swojego pochodzenia
Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z miasta Łodzi Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:40, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: NY ^^ Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:40, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecież to aresówka!
- No tak...-pokiwałem głową- A zgadzam sie jej ojciec jest od siedmiu boleści...ale teraz do od ośmiu bo go kostka boli- próbowałem rozładować atmosferę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:42, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Euri
Nieświadomy swojego pochodzenia
Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z miasta Łodzi Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:51, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:56, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- odpowiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez annabeth dnia Pią 12:57, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Euri
Nieświadomy swojego pochodzenia
Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z miasta Łodzi Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 12:59, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: NY ^^ Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 13:01, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi.
Odwróciliśmy się jednocześnie. Przed nami stała Aresówka Sharon.
P.S. Proponuje kopiowac po 5-10 ostatnich linijek...bo takie to sie trudne w ogarnięciu robić zaczyna ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 13:04, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
- to ty myślałaś? -odpowiedziałem szczerze zdziwiony z uśmieszkiem na ustach.
-odwal się Mills -rzuciła Annabeth- nie widzisz że na Percy'ego te twoje sztuczki nie działają! - chwyciła mnie mocno za rękę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: NY ^^ Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 13:06, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
- to ty myślałaś? -odpowiedziałem szczerze zdziwiony z uśmieszkiem na ustach.
-odwal się Mills -rzuciła Annabeth- nie widzisz że na Percy'ego te twoje sztuczki nie działają! - chwyciła mnie mocno za rękę.Trochę mnie zdziwiła jej reakcja, ale też ścisnąłem jej dłoń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Euri
Nieświadomy swojego pochodzenia
Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z miasta Łodzi Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 13:10, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
- to ty myślałaś? -odpowiedziałem szczerze zdziwiony z uśmieszkiem na ustach.
-odwal się Mills -rzuciła Annabeth- nie widzisz że na Percy'ego te twoje sztuczki nie działają! - chwyciła mnie mocno za rękę.
- Hm, mówi się trudno. Jak na niego nie to na jego przyjaciela - powiedziała aresówka - Pójdę już, bo bracia Hood robią imprezkę w domku Afrodyty - Sharon odwróciła się, a ja zobaczyłem stojącego, śmiejącego się Grovera z kwiatkami. "Przejdzie mu" pomyślałem, a poza tym nie chciało mi się teraz ratować świata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: NY ^^ Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 13:12, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
- to ty myślałaś? -odpowiedziałem szczerze zdziwiony z uśmieszkiem na ustach.
-odwal się Mills -rzuciła Annabeth- nie widzisz że na Percy'ego te twoje sztuczki nie działają! - chwyciła mnie mocno za rękę.
- Hm, mówi się trudno. Jak na niego nie to na jego przyjaciela - powiedziała aresówka - Pójdę już, bo bracia Hood robią imprezkę w domku Afrodyty - Sharon odwróciła się, a ja zobaczyłem stojącego, śmiejącego się Grovera z kwiatkami. "Przejdzie mu" pomyślałem, a poza tym nie chciało mi się teraz ratować świata. Teraz była dla mnie ważniejsza Annabeth...nawet jakby ojciec pomocy potrzebował, to bym się nie ruszył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 13:15, 02 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Był ciepły letni wieczór w Obozie Herosów. Siedziałem w moim ulubionym miejscu- na plaży. Dzień o dziwo był straaasznie nudny, nie było kompletnie nic do roboty. Dlatego też siedziałem na tej plaży jak ostatni buc i gapiłem się w królestwo "ukochanego tatusia Posejdonusia".
O tak wiele bym dał gdyby coś się wydarzyło, cokolwiek, choćby najmniejszy wstrząs świadczący o tym, że wujaszek Hedes dobrze się bawi...ale nie...cisza i nuda. Dumając nad nudnym losem herosa usłyszałem dźwięk piszczałki Grovera. "Idzie" - pomyślałem i Grover właśnie usiadł obok mnie na piaszczystej plaży.
- Widziałeś nową heroskę? Kolejna córka Aresa, ale o dziwo ładna - zagaił mój ulubiony satyr. Uniosłem znacząco brwi do góry i spojrzałem na Grovera. "Po co mi to mówisz, Grover?" - pomyślałem.
-Nie widziałem...ale znając życie z nią tez będę miał na pieńku, jak ze wszystkimi Aresowymi pomiotami- powiedziałem wpatrując się w morze.
- Może nie będzie źle... Pytała się o Ciebie - Grover podniósł znacząco brwi i jednocześnie dał mi kuksańca. Jak on daje kuksańca, to mnie w oczach ciemnieje, więc od razu zapomniałem o nowej.
- Wiesz Percy - kontynuował Grover. - Pytała też o Annabeth - po tych słowach wyprostowałem się i ukrywając moją ciekawość spojrzałem na kozłonoga.
-O Annabeth??? A niby po jakie licho??- zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Tak Percy idź, biegnij ją uratować ze szponów córki Aresa - zakpił sobie ze mnie Grover. - Pytała o ciebie i o nią. A teraz musisz pomyśleć.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-o stary za dużo tortilli ,walnął go w ramie, że niby ja i Annabeth???-zaśmiałem się
- Akurat tortille sobie ostatnio odpuściłem. Tak ty i twoja jasnowłosa ślicznotka- odparł Grover.
-Ogarnij rogaczu- zaśmiałem się i wstałem- Bo cię do wody wrzuce- zagroziłem. Po czym szybko wstałem i poszedłem w kierunku domków.
W pewnym momencie zorientowałem się że zamiast do mojej trójki idę do domku Annabeth, ba byłem już pod jej dzwiami.
Stałem tak przed drzwiami nie wiedząc co zrobić. Miałem już zawrócić,ale ktoś mnie zawołał.
-Hej Jackson!!!
-"Super tylko tej tu brakowało" -pomyślałem odwracając się do Clarisse
- słyszałam że masz nową przyjaciółeczkę - zawołałem - może wreszcie się odczepisz
-A co jesteś zazdrosny, bo ty nie masz???- spojrzała na mnie z góry...oj jak ja tego nie lubię XD
teraz to ja spojrzałem na nią z wyższością
-ślepa jesteś czy co?? - odpowiedziałem, niech sobie nie myśli!- Jak jesteś ślepa to niech ci tatuś okulary kupi...a nie nie kupi ci bo cię nie lubi- uśmiechnąłem się wrednie.
-a co chcesz się przekonać- odpowiedziała-coś mi się zdaje że ciebie nie lubi bardziej jackson !
-To, że on mnie nie lubi to ja baaardzo dobrze wiem...a ty nie wiesz czy mu się już pięta zagoiła?
już miała odpowiedzieć gdy nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Myślałem że to kolejna fanka z domu afrodyty ale ...
-Clarisse Jake cię szuka...ponoć ci z Hermesa znowu coś ukradli- powiedziała z uśmiechem.
Aresówka odeszła mrucząc coś pod nosem, że jak dorwie to zabije.
-Wybacz za moją siostrę trochę jest narwana- zwróciła się do mnie.
-nie ma za co, gdybym się przejmował każdym jej... ale kim ty właściwie jesteś ?? nie widziałem cię tu wcześniej.
-no tak nie przedstawiłam się. Jestem Sharon Mills...córka Aresa, jestem tu nowa- uśmiechnęła się...jak na Aresówkę coś za często się uśmiecha.
już miałem jej coś odpowiedzieć gdy z tłumu wypadła annabeth
- z dziećmi Aresa się nie zadajemy- warknęła - Percy czyś ty zwariował! zapomniałeś że on chciał cię zabić i to nie jeden raz! -spojrzała na aresówke z wyraźną wrogością, czyżby była zazdrosna? nie, nie Annabeth!
Spojrzałem na córkę Ateny lekko zdziwiony...posłałem Sharon przepraszające spojrzenie i poszedłem za przyjaciółką.
-A tobie co??-zapytałem Ann gdy odeszliśmy już kawałek.
- Co, co mi? Jak możesz zadawać takie pytanie durny Glonomóżdżku? Jak w ogóle możesz z nimi normalnie rozmawiać, a w szczególności z tym pomyleńcem Sharon? Nie wiem jak Ares mógł zrobić takie dziecko. To nielogiczne, ona powinna być córką Afrodyty! Poza tym słyszałam, że mieszkała w obleśnym segmencie. Jak można mieszkać w segmencie?
żeby nie denerwować Annabeth odpowiedziałem
-masz racje powinna być córką afrodyty, niezła jest - chyba nie za bardzo udało mi się to niedenerwowanie bo krzyknęła rozwścieczona
- odbiło ci Glonomóżdżku!! przecież ta dziewczyna jest zupełnie bez charakteru!
- Uhm, no wiesz Annabeth nie chciałem cię urazić - powiedziałem niepewnie.
- Urazić, urazić. Wszyscy jesteście tacy sami - Annabeth odpowiedziała. Nie miałem pewności czy był to sarkazm, czy może po prostu prawda.
Sekundę później patrzyłem jak Ann odchodzi zdenerwowana w stronę domku Ateny. Westchnąłem.
-Kto zrozumie kobiety- obok mnie pojawiły się bliźniaki Hood.
-Na Zeusa...mieliście mnie tak nie straszyć- warknąłem.
-sorry, ale jak chcesz w ramach przeprosin możemy zwinąć coś z domku afrodyty
-ani mi się ważcie- byłem już nieźle wkurzony
Jednak perspektywa spędzenia reszty dnia z córkami Afrodyty była baaardzo kusząca.
-to co wpadniemy po ciebie o ósmej? - powiedzieli niezrażeni moimi wcześniejszymi słowami.
- Uprzecie grovera-odpowiedziałem i jak najszybciej oddaliłem się w strone lasu.
Czemu się zgodziłem???? Jeden Apollo wie...chociaż choler go wie...może nawet on tego nie wie...
Nagle usłyszałem czyjś płacz, już miałem odejść gdy...
-czego ty znowu szukasz percy? -to była Annabeth. Przeleciało mi przez myśl że chyba pierwszy raz nie nazwała mnie Glonomóżdżkiem
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że to jej płacz przed chwila słyszałem.
-Eee Annabeth wszystko w porządku?- spytałem niepewnie
-jak ty się w ogóle możesz o to pytać!! -krzyknęła
znów zaczęła płakać więc usiadłem obok i przytuliłem ją niezręcznie
- Ann - zacząłem cicho nad jej uchem, nie wiem dlaczego, ale chciałem dodać "Ann kochanie"... - Powiesz mi?
- Znam ją, znam ją - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - Znam tą całą Sharon.
- Jak to? - spytałem.
-Ja wiem, ja wiem co ona robiła-powiedziała cicho. -Percy nie...-dodała prawie szeptem.
-Ale przecież ona może mieć najwyżej z 10 lat...co mogła takiego zrobić?- zdziwiłem się trochę.
- Dziesięć !- krzyknęła -powoli zaczynała wracać do siebie- piętnaście! ,ona tylko tak wygląda ,nie wiesz co zwykle robi z takimi jak ty, a ja... ja tego nie chce!
wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wolałem nie poruszać tego tematu, widać że jest...w sumie nigdy nie widziałem Ann tak zdenerwowanej... Ann ? co się ze mną dzieje. Objąłem ją mocniej, cała drżała.
- Ona gra - odezwała się Ann - I to bardzo dobrze gra, tak samo jak jej tatuś do siedmiu boleści.
-gra?-spytałem.
-no,te jej sztuczki, te słodziutkie uśmiechy, przecierz to aresówka!
Przetworzyłem wszystkie zachowania Sharon i musiałem przyznać Ann rację - aresówka gra. Annabeth wtuliła się we mnie i odparła.
- Mam już w 100% dość aresówek. Co robisz wieczorem? - zapytała z zaskoczenia.
-ninic-odparłem zapominając całkowicie o braciach Hood i imprezce u afrodyty, coś mi sie zdawało że to była właściwa odpowiedź
- Poczekasz chwilę? Bracia Hood chcieli abym do nich wpadł na moment.
-Oki - odpowiedziała Ann, a ja pobiegłem do domku braci.
- Ej, Percy to co idziesz na bibke do córeczek Afrodyty.
- no właśnie nie. Uhm, mam inne plany.
- No tak jesteś zajęty. Idź do swojej jasnowłosej ślicznotki- odparł jeden z braci, a ja z rumieńcem na policzkach pobiegłem z powrotem do Ann.
-gdzie byłeś ?-spytała ponownie wtulając się we mnie.
-musiałem coś wyjaśnić w domku hermesa- powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy trzask rozdeptywanych gałęzi. Pojawiła się obleśnie śliczna Sharon Mills, gdy nas zobaczyła podniosła jedną brew do góry i powiedziała.
- Uhm, Jackson myślałam, że masz lepszy gust.
- to ty myślałaś? -odpowiedziałem szczerze zdziwiony z uśmieszkiem na ustach.
-odwal się Mills -rzuciła Annabeth- nie widzisz że na Percy'ego te twoje sztuczki nie działają! - chwyciła mnie mocno za rękę.
- Hm, mówi się trudno. Jak na niego nie to na jego przyjaciela - powiedziała aresówka - Pójdę już, bo bracia Hood robią imprezkę w domku Afrodyty - Sharon odwróciła się, a ja zobaczyłem stojącego, śmiejącego się Grovera z kwiatkami. "Przejdzie mu" pomyślałem, a poza tym nie chciało mi się teraz ratować świata.Teraz była dla mnie ważniejsza Annabeth...nawet jakby ojciec pomocy potrzebował, to bym się nie ruszył.
-zimno-powiedziała - no tak nie zauważyłem ,było już po 11.
zdjąłem bluzę i okryłem nią annabeth po czym przygarnąłem mocniej do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez annabeth dnia Pią 13:17, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|