|
|
Autor |
Wiadomość |
shorty8
Tytan
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city Płeć: Heroska
|
Wysłany: Śro 17:03, 24 Lis 2010 Temat postu: A miało być tak pięknie... |
|
|
Myślałem, że to koniec. Że teraz moim jedynym zmartwieniem będzie to, czy uda mi się zdać do następnej klasy, czy nic mnie nie zaatakuje w drodze do sklepu i czy nie zostanę specjalistą od dewastacji wnętrz. Takim architektem z doktoratem. Ale oczywiście, z moim pechem nic nie mogło pozostać proste. Cały rok udawało mi się unikać sytuacji, po których moje nazwisko było wymieniane w każdym wydaniu wiadomości, policja rozwieszała listy gończe z moim zdjęciem, a mama biegała po szpitalach, szukając syna. Ewentualnie po kostnicach, ale na szczęście jeszcze mnie tam nie znalazła. Wszystko zaczęło się w ostatni dzień szkoły, kiedy znowu, ku zdziwieniu mojej mamy, udało mi się nie wylecieć ze szkoły. Siedziałem w sali gimnastycznej Goode i usiłowałem skupić się na przemówieniu dyrektora. Całe pomieszczenie wypełnione było znudzonymi uczniami, którzy tylko czekali na ostatni dzwonek. Podparłem głowę ręką i postanowiłem, ze nie zasnę. Oczy same mi się zamykały, a kiedy po raz kolejny potrząsnąłem głową by odpędzić senność i popatrzyłem rozkojarzonym wzrokiem na pana Blany, ujrzałem obok niego kobietę. Nie, nie, kobietę-węża. Włosy, uwalane krwią, okalały jej przerażającą twarz. Miała na sobie białą, grecką krótką tunikę, a od pasa w dół, zamiast nóg miała wężowy ogon, który wił się aż do drzwi. W ręku trzymała miecz, którym zamierzała się na dyrektora. Serce niemal mi stanęło, wstałem i wyciągnąłem Orkana.
- Powaliło cię, czy jak?! – zapytał kolega siedzący obok. –Daj sobie spokój, wytrzymasz do końca.
Ne byłem tego taki pewien. Mój niepokój dostrzegł Paul, który podszedł do mnie i chwycił mnie za przedramię.
- Co jest? – zapytał. Wyjaśniłem mu wszystko najlepiej, jak umiałem. Potworzyca nadal nie atakowała. Tym razem wpatrywała się we mnie z nadal uniesionym nad głową dyrektora mieczem. Nieświadomy niczego staruszek ciągnął wykład o wartości edukacji.
- Poczekaj – szepnął mój ojczym. – On zaraz kończy. Wyprowadzę dzieciaki i wrócę do ciebie. Wtedy się nim… nią zajmiesz.
- Mhm – pokiwałem głową. – Zajmę się nią, ale ty tu nie wracaj. Idź do domu i powiedz mamie, ze się trochę spóźnię.
- Miałeś wrócić ze mną.
- Wrócę na pieszo.
- Dzisiaj miała przyjść… ta dziewczyna. Jak ona…?
Racja. Dzisiaj miałem jechać na Obóz, a Annabeth przyjeżdżała do mojego domu, żeby wyruszyć razem ze mną. To miały być normalne wakacje, pierwsze z niewielu, jakie przyszło mi spędzić w tym obozie. Zawsze coś się działo, a ja zawsze wmieszałem się w środek akcji, ciągnąc za sobą przyjaciół.
- Annabeth – serce podskoczyło mi do gardła. Nagle ta sytuacja wydawała się pestką, w porównaniu z tym, co mogła zrobić ze mną Annabeth. Miałem ją zawiadamiać, kiedy tylko coś się działo. Stwierdziłem, że w tym przypadku zmiana planów będzie konieczna.
- Poczekaj na mnie w samochodzie – syknąłem, nie odrywając wzroku od wężowej kobiety. Ona także patrzała na mnie pełnymi mordu oczami. Zdawało się, że tylko ta nienawiść powstrzymuje ją przed atakiem. Dyrektor skończył przemawiać. Tłum dzieciaków ruszył w kierunku drzwi. Paul nie ruszył się z miejsca, tak samo jak dyrektor, który przeglądał notatki jakby zastanawiając się, czy nie zapomniał czegoś powiedzieć. Kiedy drzwi zatrzasnęły się za ostatnią osobą, pan Blany odwrócił się za siebie. Nie wiem co zobaczył, ale zemdlał. Nie miałem pojęcia jak, ale Mgła zaczęła przysłaniać także mój wzrok. Coraz mniej wyraźnie widziałem potwora. Pstryknąłem palcami tak, jak uczył mnie Chejron.
- Widzę ją – wyszeptał Paul mocniej ściskając moją rękę. – Ona wygląda jak ta… Echidna.
Nie miałem czasu, żeby zapytać co to za jedna. Wyrwałem się z uścisku ojczyma i wskoczyłem na najbliższe krzesło. Kobieta pochylała się nad dyrektorem, wyszczerzając żółte zęby w przerażającym uśmiechu.
- Ej, ty! –wrzasnąłem, a Paul, jakby wiedząc, co planuję cofnął się o parę kroków. – Zajmij się nim – dodałem nieco ciszej. Potwór spojrzał na mnie i podpełzł zadziwiająco szybko. Odetkałem długopis i ciąłem w głowę Echidny. Ta jednak odchyliła się i podcięła ogonem krzesło na którym stałem. Runąłem jak długi na ziemie i przeturlałem się na bok, uciekając przed ciosem. Poderwałem się na nogi i ruszyłem na podest, na którym znajdowały się instrumenty orkiestry. Sami muzycy byli przerażającą bronią. Większość potworów ma bardzo czuły słuch, dziwiłem się więc, ze ona wytrzymała w pobliżu, podczas gdy szkoła fałszowała swój hymn. Wbiegając na podwyższenie omal nie wywróciłem się o leżący tam puzon. Ktoś porzucił go, w euforii wybiegając ze szkoły po raz ostatni tego roku. Echidna wyszczerzyła zęby i rzuciła się w moją stronę. Ja jednak uchyliłem się, a na koniec jej ogona wcisnąłem tubę. Zyskałem trochę czasu, podczas gdy ona miotała się i, przewracając inne instrumenty, próbowała uwolnić swój ogon. Podbiegłem do Paula i pomogłem mu zaciągnąć dyrektora na koniec sali.
- Nieźle sobie radzisz – wysapał. – Po raz pierwszy tak naprawdę widzę, jak walczysz. To jest… naprawdę fajne, ale przerażające. Już wiem, dlaczego Sally tak się o ciebie martwi.
Już chciałem mu odpowiedzieć, kiedy Echidna trąciła mnie swoim ogonem, a ja poleciałem na ścianę i zjechałem po niej niemal tracąc przytomność. Po chwili dostrzegłem, że potworzyca nadal nie uwolniła się od instrumentu. Tak więc, jakby nie patrzeć, zasłużyłem sobie na to. Chcąc unieszkodliwić potwora sam sobie utrudniłem życie. Przed oczami mi pociemniało, a ściskając w ręku Orkana zastanawiałem się, której Echidnie mam przyłożyć. Niestety, za długo. Monstrum chwyciło mnie za szyje i przydusiło do podłogi. Przed oczami miałem mroczki, a szyja bolała mnie, jak parzona ogniem.
- Zginiesz herosku. Już nie ma dla ciebie ratunku. W końcu wyrównamy rachunki, Ty i ta twoja rodzina, ci twoi… przyjaciele – niemal wypluła to słowo – nie nacieszycie się życiem.
Zauważyłem, że łeb potwora zbliża się do mnie niebezpiecznie, a ja jestem w stanie policzyć żółte zęby. Nie myśląc dłużej ciąłem Orkanem w paskudny pysk. Uścisk zelżał, a Echidna rozsypała się w pył, którym chwilę później się krztusiłem. Paul podbiegł do mnie i pomógł mi usiąść. Dopiero teraz poczułem ból w klatce piersiowej. Ustnik tuby rozorał mi pierś, a cała koszulka nasiąkła krwią.
- Podaj mi plecak – wykrztusiłem, krzywiąc się z bólu. Ojczym natychmiast, jakby wiedząc o co mi chodzi, podał mi nie tyle cały plecak, co termos z ambrozją. Pociągnąłem łyk napoju uważając, żeby nie wypić za dużo. Ból zelżał, ale rana nie zniknęła. Poczułem się nieco pewniej, a to musiało mi wystarczyć. Stanąłem chwiejnie na nogach i rozejrzałem się po sali. Chyba żadne z krzeseł nie pozostało całe, po całym pomieszczeniu walały się zepsute instrumenty, a dyrektor nadal pozostawał nieprzytomny.
- Zmywamy się stąd – powiedziałem do Paula i ruszyłem w stronę drzwi. Nie musiałem długo na niego czekać. Dogonił mnie bez trudu, po części dlatego, że nigdy nie miał z tym większego problemu (no może raz… ale to długa historia), a po drugie szedłem tak wolno, że nawet z moją dysleksją mogłem odczytać napisy na plakatach porozwieszanych po całej szkole. Kiedy wyszliśmy na parking i wsiedliśmy do samochodu dopiero odetchnąłem z ulgą. Paul nadal był nieco roztrzęsiony, a ja włączyłem radio, jak gdyby nigdy nic.
- I co? – zapytał skręcając na Piątą Aleję. – Teraz tak po prostu pojedziesz sobie do domu i zaczniesz czytać lektury zadane na wakacje?
- A co?
- No nie wiem… Przed chwilą prawie zginąłeś, a ty niemal się tym nie przejąłeś.
- Umierałem już tyle razy, że… no nie wiem. Ale nauczyłem się szybko dochodzić do siebie.
- To ważne podczas walki, prawda?
- No… tak.
Podjechaliśmy pod dom. Paul zgasił silnik i spojrzał na mnie z niepokojem.
- Myślę, że w tej sytuacji, powinnyśmy jednak powiedzieć im, co się stało. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale Echidna zagroziła nam zemstą. One muszą się dowiedzieć.
Poddałem się i nadusiłem na klamkę. A miało być tak pięknie…
shorty
No, wreszcie udało mi się wstawić coś nowego. Miłego czytania,czy co wy tam z tym będziecie robić xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez shorty8 dnia Śro 17:57, 24 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Percy
Tytan
Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Heros
|
Wysłany: Śro 17:13, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Tak mało błędów ,jeden się nasuwa :
"- No nie wiem… Przed chwilą prawie umarłeś, a ty niemal się tym nie przejąłeś.
- Umierałem już tyle razy, że… no nie wiem. Ale nauczyłem się szybko dochodzić do siebie. "
Umarł , stosuje się ,gdy ktoś zmarł śmiercią naturalną ,ew. na wskutek choroby, wypadku ( w każdym razie ,ma być to wypadek przypadkowy) .
Zabił , stosuje się , gdy ktoś umarł z rąk innego człowieka itp.
Więc raczej powinno być " Przed chwilą prawie zginąłeś".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Binka
Syrena
Dołączył: 03 Sie 2010
Posty: 1325
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L.A Płeć: Heroska
|
Wysłany: Śro 17:17, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się
Jak zawsze gdy ty piszesz .
Super ; ]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shorty8
Tytan
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city Płeć: Heroska
|
Wysłany: Śro 17:22, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki ;* Percy, zanim poprawię mam pytanie: jak tam jest,, tyle razy umierałem'' to co ma być zamiast ,,umierałem'' ,,zginałem''? xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Diafora
Nieświadomy swojego pochodzenia
Dołączył: 11 Paź 2010
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Heroska
|
Wysłany: Śro 17:27, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Mi się bardzo podoba. Bardzo fajne. No i oczywiście zadam Ci standardowe pytanie: Kiedy kolejna część ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shorty8
Tytan
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city Płeć: Heroska
|
Wysłany: Śro 17:40, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
a ja standardowo odpowiem: nie wiem xD Bardzo się cieszę, że się wam podoba. Napisałam to pod wpływem rozpaczy spowodowanej końcem srii o Pery' m. Ja do tego nie dopuszczę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Percy
Tytan
Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Heros
|
Wysłany: Śro 17:45, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Nie, w tym już możesz napisać "umierałem " , ponieważ odnosi się to do wydarzeń związanych z czymś innym jak z potworami , tzn. Styks , i parę innych. :p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shorty8
Tytan
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city Płeć: Heroska
|
Wysłany: Śro 17:54, 24 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Ok, to już poprawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maryszka
Śmiertelnik
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Long Island Płeć: Heroska
|
Wysłany: Pią 22:32, 26 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
ŚWIETNE TO JEST! zazdroszczę Ci talentu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Antena
Opiekun
Dołączył: 11 Lis 2010
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Sob 13:16, 27 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
to jest prześwietne
tak jak Maryszka zazdroszczę ci takiego talentu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Antena dnia Sob 13:17, 27 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Sob 17:06, 27 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
"pójde na pieszo" też dobre ^^ całkiem fajne opowiadanko ;D podoba mi sie ale narazie jest standard koniec roku potwór ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shorty8
Tytan
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city Płeć: Heroska
|
Wysłany: Sob 22:15, 27 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Bo koniec roku to taki magiczny dzień, że nikt się po nim niczego złego nie spodziewa xD No, oprócz herosów xD
Kiedy wszedłem do domu usłyszałem śmiech dochodzący z kuchni. Szybkim ruchem ściągnąłem bluzę z wieszaka i założyłem ją na siebie, tak, by nie było widać rany na piersi. Paul spojrzał na mnie karcąco i ustąpił mi drogi. Zrezygnowany ruszyłem jak na skazanie.
- Hey – powiedziałem i usiadłem obok Annabeth.
- Cześć – odparła i pocałowała mnie w policzek. Chwilę później oberwałem w łeb.
- Za co to? – zapytałem przyglądając się jej rozwścieczonej minie.
- Ile razy mam ci powtarzać, Glonomóżdżku, że ilekroć coś się dzieje masz mnie o tym powiadamiać!
- Nie jestem małym dzieckiem!
- Ale się tak zachowujesz!
- W ogóle cię nie rozumiem!
- Bo masz wodę zamiast mózgu!
- Przepraszam! – wykrzyknąłem i oparłem się bezradnie o ścianę. Nie miałem najmniejszej ochoty na kłótnie. I tak byłem w podłym nastroju, poza tym wiedziałem, że za chwilę rozwścieczę ją jeszcze bardziej. Wolałem nie przeciągać struny. – Skąd wiesz?
- Chyba nigdy nie nauczysz się myśleć, wiesz? – powiedziała już łagodniej.
- Popatrz na siebie. – Mama z zaniepokojoną miną wskazała mi lustro wiszące na ścianie. Wtedy dostrzegłem, że mój plan miał jednak parę słabych punktów. Po pierwsze, bluza nie zasłaniała szyi, która przybrała niezdrowym, siny odcień. Po drugie była BIAŁA. Szkarłatna plama wykwitła na materiale, niesamowicie rzucając się w oczy. Ja za to byłem nienaturalnie blady, i trudno by było znaleźć jeden odkryty fragment mojego ciała, który nie byłby posiniaczony czy podrapany. Stwierdziłem, że myślenie nie jest moją najmocniejszą stroną. Z powrotem oparłem się o ścianę zastanawiając się, jak przekazać ponure wieści. Nagle coś zaszczekało, coś tupnęło, umyło szybę tak, że nie byłem w stanie określić, co znajduje się za oknem.
- Pani O’ Leary?
- Tak – powiedziała mama i uśmiechnęła się. – Siedzi tu od rana i czeka na twój powrót.
Już wstawałem od stołu, kiedy Annabeth pociągnęła mnie w dół.
- Najpierw opowiesz co się stało. I opatrzymy twoje rany.
W tym momencie obnażył się kolejny słaby punkt. Koszulka przyległa do mojego torsu wraz zaschniętą krwią. Skrzywiłem się i zdjąłem podkoszulek sycząc z bólu. Skierowałem się w kierunku kranu, ale Annabeth po raz kolejny tego dnia stanęła mi na drodze. Opuściłem bezradnie ramiona. Mama przypatrywała się nam z szczerym uśmiechem. Córka Ateny posłała mi surowe spojrzenie.
- Daj spokój – poprosiłem starając się ją wyminąć. Ona jednak była nieustępliwa i uparła się, żeby najpierw obmyć ranę ambrozją. Podczas gdy to robiła, moje jęki i narzekania zagłuszyło wycie piekielnego ogara, oraz wykład Annabeth. Przez cały ten czas tłumaczyła mi, ze jeżeli od razu uzdrowiłbym się wodą, to mogłoby się wdać zakażenie, ponieważ nie wiemy dokładnie jak to działa. W międzyczasie Paul zabrał mamę do kuchni. Coś czułem, że wziął na siebie wytłumaczenie jej całej sprawy.
- Jak ci idzie projektowanie? – zapytałem, kiedy mogłem już założyć koszulkę.
- Całkiem nieźle – orzekła opierając się o oparcie kanapy. – Nie ma chyba już żadnego boga, który nie przyszedłby do mnie z koncepcją na własną świątynię, czy pomnik. Ares ostatnio zaproponował mi, żeby jego świątynia otoczona była drutem kolczastym, fosą, a wejścia do niej strzegł smok. Zignorował całkowicie moje uwagi, że nikt tego miejsca odwiedzał nie będzie.
Roześmiałem się i wbiłem wzrok w ścianę. Zastanawiałem się, jak jej to wszystko powiedzieć. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o tym, jak dziwnie przeżyć rok bez strachu o przyszłość świata. Fakt, nie obyło się bez stresu, presji i potworów, ale to nic w porównaniu z naszymi wcześniejszymi przeżyciami. Wydawałoby się, że teraz, kiedy nic się nie działo nie będziemy już tak… czujni. Niestety, nawyki sprzed roku pozostały. Często myśląc o jutrzejszym dniu zdawałem sobie sprawę z tego, ze czuję strach przed atakiem. Czasem łapałem się na tym, że kiedy dowiadywałem się o nowym obozowiczu myślałem o tym, żeby go jak najszybciej wyszkolić, żeby mógł pomóc. No cóż, siła przyzwyczajenia. Siedząc w salonie i wsłuchując się w monolog Annabeth miałem wrażenie, że niedługo znowu będę musiał stawić czoło czemuś, co zagraża światu. Nie za bardzo mi się to podobało, ale nie miałem wyboru. NIGDY nie miałem wyboru. Mam nadzieję…
- Percy, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Otrząsnąłem się i spojrzałem jej w oczy. Wyglądała na zaniepokojoną moim rozkojarzeniem, co wydało mi się nieco dziwne. Niemal codziennie musiał mnie upominać i przyciągać moją uwagę. Ciężko jest się skupić mając ADHD, do tego pobudzone poprzez potrzebę (znikomą, ale zawsze jakąś) czujności. Ostatnio rozbawiłem ją do łez po tym, jak mnie upominała.
- Cały czas się rozpraszasz!
- Wcale się nie… o, puszek.
Nie moja wina, chciałem zauważyć, że akurat wtedy zauważyłem, jak osiadł na jej włosach. Nic nie dało przekonywanie, że się nie rozpraszam, że po prostu mam nad wyraz rozwiniętą podzielność uwagi.
- Tak, słucham, Ares, świątynia, mhm…
Annabeth westchnęła i położyła mi rękę na ramieniu.
- Teraz twoja kolej.
- Co?
- Ja opowiedziałam, co u mnie. Teraz ty.
Przełknąłem ślinę i przyrzekłem sobie w duchu, że opowiem jej wszystko.
- Byłem na zakończeniu roku, a koło dyrektora po jawiła się taka kobieta wąż, kiedy wszyscy wyszli sprowokowałem ją i walczyłem z nią. Pokonałem ją, a ona rozsypała się w proch.
- To wszystko? – zdziwiła się. – Bałeś się powiedzieć, że pokonałeś potwora? Dostało ci się już za to, ze mnie nie zawiadomiłeś. Co jeszcze?
Odwróciłem wzrok.
- Ta Echinda…
- Echidna.
- Bo ona… powiedziała coś takiego, że ja… że ty… że my… i w ogóle…
- Wykrztuś to z siebie.
Była zirytowana, a ja dobrze to wiedziałem.
- Ona powiedziała, że nie podarują nam zwycięstwa nad Kronosem. Chcą zemścić się na nas i na naszych rodzinach.
Annabeth spojrzała na mnie tak pewnym wzrokiem, ze nagle zacząłem się bać o jej zdrowie psychiczne.
- Wszystko dobrze? – zapytałem, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Wiedziałam, że nie dadzą spokoju – odparła. – Potwory łatwo nie zapominają. Po raz kolejny odepchnięto ich od panowania nad światem. Na nic nie zdadzą się argumenty, że zadnego swiata by nie było.
- Musimy pojechać do Obozu – powiedziałem. – Tylko tak możemy coś zdziałać.
- A co z naszymi rodzinami? – zauważyła przypatrując mi się badawczo. – Jeżeli ich zostawimy, to nie będą mieli szans się obronić. Myślę, że…
Przerwał jej dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłem się, by je otworzyć. Osoba, którą ujrzałem w progu mojego domu, była najmniej spodziewanym gościem, ze wszystkich ludzi na ziemi.
shorty8
No widzicie, udało się xD W końcu xD Wzięłam sobie za punkt honoru długość notki, więc będę starała się, by była odpowiednia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez shorty8 dnia Sob 18:22, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
annabeth
Zastępca Szeryfa
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Nie 21:51, 28 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
ekchem SHORTY 4 post
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shorty8
Tytan
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city Płeć: Heroska
|
Wysłany: Sob 18:23, 04 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Widzisz Annabeth? Dałam sobie radę, nie złamałam zakazu xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Antena
Opiekun
Dołączył: 11 Lis 2010
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Heroska
|
Wysłany: Sob 18:26, 04 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Świetne! No, kto jest tą osobą..? Proszę, nie kończ w takich momentach xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|