Forum www.herosowo.fora.pl Strona Główna

 Szalony Tydzień
Idź do strony 1, 2, 3 ... 18, 19, 20  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Czw 20:59, 09 Wrz 2010    Temat postu: Szalony Tydzień

Szalony Tydzień .

Rozdział Pierwszy :

Niczego nie zapowiadający się wieczór... Był deszczowy wieczór , wyjątkowo cichy , tym razem nie było żadnych imprez w domu Afrodyty. Pogoda po prostu nie dopisywała...ale jak dla mnie była wymarzona.
Jak już wcześniej powiedziałem , cichy , ciemny, deszczowy wieczór , jeśli można by to ująć jednym słowem , ująłbym - Spokojny.
Siedziałem na plaży, mocząc nogi w wodzie, a jako , że byłem Synem Posejdona, i tak wyjdę z niej suchy. Wpatrywałem się w niego ,skąd leciało dużo ,dużo deszczu , mi oczywiście było to bez różnicy, jak już wcześniej powiedziałem , jestem "odporny" na wodę.
Snułem myślami po wszelakich zakątkach obozu herosów ,myśląc, co przyniesie mi następny dzień ,kiedy usłyszałem jakiś głos.
Dobiegał on zza drzewa, rozpoznałem w nim naturalny dziewczęcy głos , a więc mogłem się spodziewać kto to będzie.
-Jeszcze nie śpisz ? - Zza drzewa wyszła Annabeth.
A więc powinienem wam ją przedstawić .
Była moją najlepszą przyjaciółką , przebywa tutaj już od siedmiu lat.
Poznałem ją 3 lata temu , kiedy nasze relacje nie były najlepsze...znaczy , z początku były ,ale kiedy dowiedziałem się ,że zwykły Heros jakim ja jestem , zrobił się z Krwi Boga mórz, Posejdona , Annabeth zbledła mina , dlaczego ? Otóż jest ona córką Ateny, bogini wojny , jak i Mądrości , jednakże ważniejsza jest ta druga cecha. Nasi Rodzice nie dogadują się najlepiej od czasu , gdy zaczął się spór o Ateny , a raczej o opiekę nad tym cudownym Miastem.
No dobrze, powracamy do opisu , poznałem ją Dwa lata temu , kiedy omal nie wywołałem najstraszniejszej , i zapewne najokropniejszej wojny na świecie, Wojny Bogów. Oczywiście, wyszło ,że ja nic nie zrobiłem...
Rok temu wyruszyliśmy razem uratować mojego kumpla-Satyra, Grovera, który był moim "patronem" i "obrońcą".
Natomiast w tym roku , pomogliśmy Artemidzie i Łowczyniom w schwytaniu najgroźniejszego (oczywiście dla Olimpu) potwora.
Otóż , jestem właśnie po tej misji ...
-Nie , nie śpię . - Odpowiedziałem.
Annabeth stała nadal przy drzewie, troszeczkę zdziwiona ,jako , że zazwyczaj wykorzystywałem każdą okazję do snu.
Poczułem fale poprzez nogi , gdzieś parę kilometrów stąd , pod wodą , na głębokości ... około 20 kilometrów?!
Czułem je coraz częściej ... czyżby ktoś , a raczej coś ... Czyżby toczyła się walka ?
W dwóch sekundach morze ucichło , a ja czułem tylko drobne falę .
Zdałem sobie sprawę z tego , że ktoś lub coś zbliża się do mnie .
Annabeth była coraz bardziej zdziwiona z tym , że miałem pot na twarzy , przeczuwała , że dzieje się tutaj coś innego , niż zwykle.
W ciągu kilku sekund , wydobył się "wybuch" jakieś czterdzieści metrów od brzegu!


The End.

Rozdział Drugi :
Z wody wyskoczył...Hipokamp?!
Nie ,to nie był zwyczajny hipokamp...Tęczuś!
Na jego grzbiecie dostrzegłem znacznych rozmiaru sylwetkę ,która przypominała mi... Cyklopa!
-Tyson! - Wstałem,i pomachałem mu z czymś w stanie euforii!
Annabeth podeszła do mnie , z uśmiechem na twarzy, widząc, że nie jestem już jakimś ponurakiem.
Tyson podpłynął do nas na Tęczusiu , zszedł na brzeg, i podziękował mu, na co on skoczył do wody , i popłynął.
-Percy! - Tyson skoczył na mnie ,chcąc mnie uściskać ,jednak zapomniał o swoim przeznaczeniu , był on cyklopem , umięśnionym wręcz.
W mig poczułem przygniatającą masę , dociskała mnie do ziemi.
Annabeth oczywiście zaczęła się śmiać ze mnie.
-Ojć. - Tyson zrobił przykrą minę , i wstał ze mnie.
Ja natychmiast się podniosłem , i rozprostowałem kości.
-Co cię tutaj sprowadza? - Zapytała Annabeth.
-Przyszedłem z wiadomością od Ojca , do Pana Chejrona. - Odrzekł Tyson.
-Co ?! - Krzyknąłem.
Wiem jak rzadko Tata daje o sobie znać obozowi ,więc byłem zdziwiony.
-Stary Tytan mórz, Okeanos ,przebudził się , i zbiera Armię ,by przejąć władzę nad naszym Ojcem. - Odrzekł z ponurą miną.
- Jak już mówiłem w tym roku , Starzy Tytani mórz się budzą ,by przejąć władzę , chronią też Piekielnego okrętu.
Annabeth na samą myśl o tym statku zaczyna robić ponurą minę , w końcu znała Luke'a od baardzo ,bardzo dawna.
Tyson opowiedział nam wszystko dokładnie, oraz pokazał nam list do Pana D. i Chejrona.
- A więc Okeanos zbiera armię zarówno na Lądzie, jak i w powietrzu i w wodzie?! - Zdziwiłem się tym ,że Największy Tytan mórz zbiera Armię na wszystkich frontach.
-Dobrze , a więc ruszajmy do Domu - Odrzekł Tyson.
I Ruszyliśmy...




Rozdział 3 :
Szliśmy Powolnym krokiem , rozmawiając na przeróżne tematy.
Tyson opowiadał o tym , jak fajnie pracować w kuźni cyklopów , co dla mnie nie byłoby nie lada wyzwaniem , zważając na warunki pracy.
Bo kto o normalnych zmysłach (oczywiście chodzi mi tu o osobę , która nie jest Cyklopem , Minotaurem , i inną demoniczną postacią) chciałby pracować w ogniu , i to na samym środku oceanu , w temperaturze porównywalnej z temperaturą Lawy?!
Szczerze powiedziawszy, wątpię , by znalazł się do tej roboty ktoś nienormalny ,ale to już głębsze rozmyślania ,a jak to Annabeth mówi... Jestem synem Posejdona , moją robotą nie jest rozmyślanie , co więcej , twierdzi ona , że nie jestem nawet stworzony do myślenia , oczywiście lubi mi dogryzać tym "Glonomóżdżkiem".
Annabeth od czasu do czasu przemówiła jeden ze swoich wykładów , z których kompletnie nic nie zrozumiałem , natomiast o dziwo Tyson zrozumiał większość , co było dla mnie jakimś niedorzecznym incydentem .
Mnie znacie, nie odzywałem się w ogóle , ze względu na 3 fakty...
Po pierwsze, nie rozumiałem , o czym rozmawiają , po Drugie , nie miałem nastroju do rozmów, po trzecie, przemyślałem sobie sprawę z Okeanosem , i doszedłem do wniosku , że jeśli chce on zniszczyć mojego Tatę, to pewnie chce zniszczyć też jego potomka , w tym przypadku mnie.
A więc widzieliśmy już dom , nic się nie zmienił , deszcz walił o szyby , w domu było jasno... w środku nocy?
Przed drzwiami obaj spojrzeli na mnie ,co dało mi znać ,że to ja mam odwalić brudną robotę , i zapukać do drzwi.
A więc co mi szkodzi ,zapukałem.
Po paru sekundach , wręcz trzech sekundach , otworzył Pan D. ze znudzoną miną , jakby się nas spodziewał.
- No proszę, kto raczył nas odwiedzić, Peter Jak-Mu-Tam-Było. - Odrzekł , co mnie natychmiast Zirytowało.
Miałem ochotę wyjąć Orkana, i nim rzucić w niego ,jednak poczułem rękę Annabeth na ramieniu.
Spojrzałem się w tył ,a ona pokręciła głową ,na znak ,że mam tego nie robić.
Uspokoiłem się wręcz natychmiast , jednak Pana D. w ogóle to nie obchodziło.
-Chejron , to chyba do ciebie. - Zdawało mi się , że szepnął , jednak sądząc po dźwiękach usłyszanych przez moje uszy , pomyślałem ,że usłyszałem jakiegoś Tira.
Do Drzwi podjechał Chejron , na wózku , jak zawsze wieczorem .
- Witajcie Percy , Annabeth , i... Tyson! - podjechał do nas jeszcze bardziej.
Pan D. wyjął katalog win , i zaczął oglądać , mamrocząc coś tam pod nosem.
- Co was tutaj sprowadza o tak późnej porze ?
- Mam dostarczyć panu List od mojego Taty , Posejdona - Odpowiedział Tyson , i wyjął coś z torby.
Pan D. zdaje się oprzytomniał , spojrzał na list zdziwiony.
Chejron zabrał mu list, i przeczytał go , po czym wrzasnął.
-Niemożliwe!


Rozdział 4 :
- Co się stało?! - Zapytaliśmy obaj z Annabeth wstrząśnięci ,widząc minę Chejrona.
- Percy... - Mówi jakimś dziwnym tonem Chejron.
- Ee ? - Nie za bardzo wiedziałem , o co mu chodziło .
- Nie wolno ci wychodzić z obozu Herosów na święta, ani też w żadne inne dni , dodatkowo , po Dwudziestej Drugiej nie wychodzisz z Swojego Olimpijskiego domu.
- No...yy... dobra. - Odwróciłem się , i spoglądając na podłoże, szedłem przed siebie, a raczej do domku , myśląc nad tym ,co tam pisało.
Annabeth patrzyła na mnie ze zdziwieniem , czy ze zdumieniem , że pierwszy raz słucham się czyiś 'rozkazów'.
Tyson natomiast pobiegł w stronę jakiegoś Pegaza , który uciekł ze stajni , Wrzeszcząc "Konik ze skrzydłami!" , a znając życie, był to Mroczny.
Kiedy oddaliłem się wystarczająco , pobiegłem zdenerwowany do domu , zdenerwowany ? Owszem! Chejron nie powiedział mi o co chodzi , a w końcu należą mi się wyjaśnienia , gdyż miałem plany odwiedzić moją Mamę na święta.
No cóż , sądzę, że rozmowa przez Iryfon jej wystarczy.
Zauważyłem już wszystkie Olimpijskie domki , mój był z widokiem na morze.
A więc cóż ,zapukałem , i wszedłem do środka. Zapukałem? Po co , sam mieszkam w tym domku. Ostatnio zaczyna mi odbijać , to z ciągłego stresu bycia Herosem.
Otworzyłem szafę , by się przebrać , gdyż cały byłem przemoknięty przez te Deszcze.Przemoknięty!?
To nie możliwe, w końcu nawet w wodzie jestem suchy , są tylko dwa powody... Albo sam tego chciałem ,albo coś dziwnego się tutaj dzieje , a sądząc po dzisiejszym wieczorem , to drugie.
A więc zdjąłem koszulę z napisem " Obóz herosów" , i otworzyłem szafę ,była tam moja zbroja , parę par butów , parę hełmów , oraz różnorodne spodnie. To wszystko.. ? Aha, z szafy zniknęły koszule!
Zacząłem poszukiwania , jednakże przed tym zmieniłem spodnie, póki jeszcze one są w moim posiadaniu.
A więc rozejrzałem się , za łóżkiem nic nie było , pod też. Mój domek był stosunkowo malutki , więc nie powinienem mieć problemów , chyba, że ktoś wyniósł mi je.
Miałem też stosunkowo mniej mebli do innych domków, nie licząc domku Hadesa, który był cały pusty ,bowiem nikt w nim nie mieszkał.
Po parunastu minutach szukania , nadal nikt...
Byłem tak bardzo zajęty ,że nie usłyszałem ,iż ktoś do mnie puka.
A więc ten "ktoś" otworzył drzwi , i wszedł do środka , jak się po dwóch sekundach okazało , byli to Tyson i Annabeth.
Annabeth lekko się zarumieniła , chociaż nie rozumiałem o co jej chodziło.
Tyson podszedł do mnie, i wyciągnął ze swojej torby bluzkę plażową.
-To prezent od Taty, nie miał jak się z tobą skontaktować przez wiele lat, więc podarował mi to dla ciebie. - Odrzekł Tyson.
Cóż za miła niespodzianka , bynajmniej mam już coś na wakacje.
Od razu ją założyłem , a rumieńce na twarzy Annabeth jakby przygasały ... O co jej chodziło?
Annabeth bez słowa odeszła, prawdopodobnie do swojego domku ,a Tyson oznajmił mi , że ma wakacje , i będzie ze mną mieszkał w jednym domku , nareszcie nie będzie tutaj tak pusto.
A więc z tej racji , że byłem zmęczony, poszedłem spać... śniły mi się koszmary..




Rozdział 5 :

Byłem nad jakąś... przepaścią ?
Z Środka dobiegały krzyki , nie , nie krzyki... warczenie.
Stałem tak przez dłuższą chwilkę ,kiedy z przepaści wybiegły 2... Psy , Ogary?
No racja, Ogary Piekieł , więc to jest... Tartar!
Ale co ja tutaj robię ? W końcu to sen , więc czemu mam wrażenie ,że jest to takie rzeczywiste? Zazwyczaj w snach byłem jako osoba niematerialna , przyglądająca się wydarzeniom ,teraz zauważyłem ,że te ogary biegną w moją stronę..
Dobyłem więc długopisu , który jak zawsze jest przy mnie , zamienił się on w Orkana, którym odpierałem ataki demonów.
Robiłem tak przez koło 5 minut, kiedy "Pieski" znikły.
Sam czułem ,że znikam , tak samo jak moje otoczenie...
Wstałem z krzykiem w pokoju , byłem cały spocony .
Była dopiero 5:45 , więc jeszcze większość ludu tutaj spała.
Wstałem , i wyjrzałem przez okno , co widziałem ?
Szalejące fale na morzu , oraz jakieś ... ryby ? Nie ,to Hipokampy , były wystraszone , aż w końcu uciekły w głębiny.
Teraz zajrzałem przez drugie okno ,przez nie miałem piękny widok na obóz herosów.
Wyszedłem z domku , rozejrzałem się..
Widziałem paru Satyrów grających w piłkę, parę osób z Aresa , w tym Clarisse , wojujących ze sobą , i sześć osób siedzących na tarasie domku Ateny, rozpoznałem tam Annabeth , i tą nową ... jak jej tam było ? Nie pamiętam , no ale cóż , to już mój "urok".
Ledwie zrobiłem cztery kroki , a przede mną przeleciała włócznia , a dla ciekawych , była trzy centymetry ode mnie.
Odwróciłem się w stronę ,skąd ona przeleciała, i zauważyłem ... no przecież to jasne , Clarisse.
Szła w moją stronę ,a ja się cofnąłem , szukając w kieszeni Orkana...
Efekt ? Nie ma go! To niemożliwe, ten długopis zawsze jest w mojej kieszeni , gdy go potrzebuję. Musiałoby to znaczyć ,że sytuacja ,w której staje twarzą w twarz z Clarisse nie jest groźna , a to byłby bezsens.
A wracając do niej , stała już 4 metry ZA MNĄ , podnosząc swoją jakże niebezpieczną włócznię.
Zaczęła wymachiwać z moim kierunku ,a ja jedyne co mogłem zrobić ,to się cofać wykonując uniki , parę dziewczyn z domu Aresa się przy tym śmiało.
Oberwałem raz, i dwa , i wnet miałem koło sześciu ran na rękach.
Kiedy Clarisse miała już mnie zabić ,celując w klatkę piersiową , między nami stanęła...

Rozdział 6 :

Między nami stanęła przyjaciółka Annabeth ,chociaż jak już wcześniej mówiłem , jej imienia nie pamiętam.
-Skończycie?! - krzyknęła.
Z łatwością odparowała atak Clarisse, wyrzucając włócznie w przestworza, po paru sekundach włócznia upadła obok właścicielki.
Ja zamachnąłem się w kierunku córki Aresa, jednak po paru sekundach znalazłem się na ziemi , z obolałymi plecami , dopiero po minucie zrozumiałem ,że leżałem tu za sprawą tej samej , która odparowała atak Clarisse.
Ta z kolei (dla niezrozumiałych - Clarisse) pobiegła do swoich rówieśników ,zdenerwowana .
Annabeth podeszła do nas, i zaczęła się cicho śmiać ,mówiąc do mnie coś w stylu :
"Percy , czyżbyś ty , Synu Posejdona ,nie mógł pokonać dziewczyny ? " .
Zirytowało mnie to , wstałem , zrobiłem oburzoną minę , i z głośnym "Pffff" odszedłem..
Jeszcze przez koło 10 , 20 sekund słyszałem śmiech dziewczyn .
Poszedłem w miejsce, gdzie rozpoczęła się ta szaleńcza opowieść , na plażę .
Siedziałem tak długo , że straciłem rachubę czasu.
...
Kiedy byłem już znudzony tym siedzeniem ,wstałem , i odwracając się , wpadłem na koleżankę Annabeth .
-yyy , przepraszam. - powiedziałem , po czym ją ominąłem.
- Zatrzymaj się - odpowiedziała stanowczym głosem.
- Co tym razem ci zrobiłem ?
- Troszkę mnie wkurzasz swoim zachowaniem , albo inaczej , manierami , poza tym jest dobrze , ale wolałabym z tobą porozmawiać . - odpowiedziała.
- Chodzi ci o dzisiejsze wydarzenie ? - byłem trochę zdziwiony.
- Nie , chodzi mi o twój całokształt, Annabeth mi o tobie parę rzeczy opowiedziała, a kiedy o tobie mówiła , zachowywała się inaczej.
- Nie rozumiem... - odpowiedziałem , i poszedłem przed siebie, po chwili omal nie wpadłem do dziury , która w mgnieniu oka się pojawiła.
- Jestem Kiraja, córka ...

Rozdział 7 :
-Jestem Kiraja , córka...
-Córka... ? - Powtórzyłem.
- Ehh... Jestem Kiraja, córka Posejdona. - rzekła.
Jak na to zareagowałem ? Stałem prawie trzy minuty z twarzą tak zdziwioną , że jedyne co mogłem powiedzieć to "Yyy , aha".
Rzadko miałem gościa w swoim domu ,a co dopiero Współlokatora. A o myśli o tym ,że mam siostrę to już w ogóle nie mogłem wierzyć.
-Mam nadzieję , że nie sprawiasz kłopotów , jak dzisiaj z ranka . Jestem tu od trzeciej . - Odrzekła , po czym poszła gdzieś w stronę domków , a ja nadal siedziałem zdezorientowany.
Po paru minutkach wstałem , i wskoczyłem do wody nie zdejmując w ogóle ubrań , mogłem w prawie każdej sytuacji sprawić , że przez wodę nie stanę się mokry.
Płynąłem w dół , czułem jak pokonuje 10, 20 , 30 , 40 metrów .
Na 50 metrach zauważyłem wysuniętą z brzegu "półkę skalną" , usiadłem na niej wpatrując się w podwodny krajobraz.
Pływały tu różne rodzaje ryb, jak i delfiny , czasem widziałem tu też zwierzątka innej kategorii , Hipokampy, i różne inne stwory.
Nadal rozmyślałem o tym , jak poradzę sobie z siostrą , a uwierzcie mi , po paru latach spędzonych z Annabeth wiem jak się zachowują dziewczyny , zbyt szybko się wkurzają bym zdążył uciec.
Właśnie, wracając do Annabeth , szybko się zaprzyjaźniła z ... Kirają .
Znudziło mi się patrzenie na krajobraz, który widzę co najmniej 3 razy dziennie po 20 minut.
Wypłynąłem na powierzchnie ,z pomocą hipokampów, który przy okazji mnie podrzucił.
Wyszedłem na brzeg, podziękowałem mu . Odwróciłem się ,a przede mną (dosłownie , niebezpieczna odległość) stała Annabeth, na co przez chwilę podskoczyłem , a że byłem na samym brzegu , wpadłem do wody , na co Annabeth zareagowała by ze śmiechem ,gdyby nie fakt, że była cała mokra , przy czym ja nie miałem nawet plamy na ubraniu.
Wyszedłem z wody , rzucając w jej stronę ciche "Przepraszam" .
-Dlaczego zawsze , kiedy jesteśmy w pobliżu wody , dostaję wodą ? - Zapytała.
-Yy...przypadek losu ? Nie pytaj się oto mnie , to też twoja wina , stałaś zbyt blisko .
-Dobrze, nie ważne. Percy, poznałeś już swoją siostrę ?
- Annabeth , skąd się znacie ? - spytałem z podejrzliwą miną.
- Ze szkoły dla dziewcząt , na Brooklynie. - odparła .
- Wiedziałaś już wtedy, że jest... Herosem ?
- Nie , prawdę mówiąc Percy, to cię trochę zirytuje ,ale jest ona od ciebie starsza. - Uśmiechnęła się , ale był to raczej prowokacyjny gest, ona lubi ,gdy ja się denerwuję.
- No i co z tego ? - byłem już trochę wściekły, że tak bardzo mi przypomina o tym, że jestem o te pół roku młodszy o niej.
- Nie , nic takiego. - Uśmiechnęła się przebiegle , po czym wrzuciła mnie do wody .
- Przecież to nic nie da.
- A zakład? Zapominasz o tym , że kontrola twoich mocy wiąże się ze skupieniem , a skupienie można stracić na przykład... gdy jest się wściekłym. - cały czas miała uśmiech na twarzy, a ręce skrzyżowała przy brzuchu.
- Wyszedłem z wody , i od razu poczułem , jak czuję zimno na całym ciele.
Prychnąłem tylko , i ją wyminąłem , jednakże ona pokazała mi język.
-Mam dość dziewczyn na jeden dzień. - powiedziałem to cicho ,ale i tak sądząc po tym ,że Annabeth się spojrzała na mnie , domyśliłem się ,że mnie słyszała.
Wróciłem do domu , i rzuciłem się na łóżko , nie zmieniając ubrań .
Mojej siostry nie było w domu ,a jedyne co ostatnie pamiętam , to to ,że ktoś spoglądał przez moje okno.
Usnąłem....
Rozdział 8 :

Ku mojemu zdziwieniu , nie miałem dzisiejszej nocy żadnych koszmarów o Kronosie , Tytanie czasu , o Luke'u , ani też o innych , nie miałem również żadnych wizji .
Spałem długo , obudził mnie znajomy zapach , jajecznica , skąd znam ten zapach tak świetnie ?
Mieszkając z mamą prawie codziennie na śniadanie jadłem jajecznice.
Wstałem ,ale nadal siedziałem na łóżku . Okazało się ,że to moja Siostra zrobiła jajecznicę , czy ona nie jest przypadkiem Perfekcyjna ?
Walczy nie najgorzej , jak na fakt, że nie jest Córką Afrodyty ładnie wygląda ( Nie zakochałem się ,jasne ? ) , umie też nieźle operować kuchnią. Któż to może wiedzieć ,czym mnie jeszcze zaskoczy.
Kiraja odwróciła się , spoglądając na mnie.
- No proszę, śpioch wstał. - Pierwsze słowa , które z ranka usłyszałem od niej już zaczęły mnie irytować.
-Tak , wiem , nie jesteś radosny, że masz siostrę , prawda ?- Uśmiechnęła się , po czym dopowiedziała - Nie martw się , jakoś przeżyjesz.
-Ty tak zawsze rozmawiasz z chłopakami ?
- W większości , a dlatego ,że jesteś moim bratem , nie zrobię wyjątku. - Nadal się uśmiechała, nie wiem o co jej chodziło.
Wstałem , po czym nie zmieniając ubrań ze wczoraj (wyschły) chciałem wyjść , jednak moja "Siostrunia" mnie zatrzymała .
- Nie zostaniesz na śniadaniu ? - odparła , przy czym nadal miała oczy zrzucone na jajecznicę , którą prawie skończyła robić.
- Nie mów mi ,że ty tutaj nigdy nie jesz śniadania.
- Yyy... dobra. - podszedłem do stołu , i usiadłem na krześle.
Po jakimś czasie Kiraja skończyła już z smażeniem , podeszła, i podała mi talerz z jajecznicą . Zapach był bynajmniej wyborny , zachęcający do spróbowania . Ona natomiast ze swoim talerzem usiadła przy stole , naprzeciw mnie , co mnie lekko zdezorientowało , i zaczęła jeść.
Owszem , jajecznica była bardzo dobra, prawie równała się z tą , którą robi moja mama . Córka Posejdona pierwsza skończyła jeść , po czym wstała.
-Miłego dnia - odrzekła , po czym wyszła z domku.
Bardzo miłego , pomyślałem , wspominając jej pierwsze słowa , kiedy wstałem.
Skończyłem jeść, wziąłem jej talerz oraz mój (ona oczywiście nie wyniosła) , i wrzuciłem tam gdzie leżą wszystkie brudne talerze. Do misy z wodą.
-Jak tam pierwszy dzień z współlokatorką ? - za mną wyłoniła się Annabeth , w ręce trzymała swoją ulubioną czapeczkę-niewidkę.
Wyglądała nieco inaczej , niż wczoraj , chodzi mi o jej włosy. Nie były już one spięte w koński ogon, jak wczoraj , opadały teraz na jej ramiona.
Lekko się zapatrzyłem , kiedy Annabeth wyrwała mnie z transu , szarpiąc mnie za ramię.
-Glonomóżdżku ,co się z tobą dzieje ? Chyba pytałam o coś. - Pomyślałem ,że nie warto drażnić dziewczyn , więc natychmiast zacząłem zastanawiać się nad pytaniem.
- Widzę podobieństwo między tobą,a nią . - odparłem szybko.
- Ahh, masz na myśli to , że tak samo jak ja lubi cię wkurzać ?
- Dlaczego nie dręczycie innych , tylko mnie ?
- My cię dręczymy ? - zapytała zdziwiona .
- Taa... - wyszedłem z domku , pozostawiając ją samą. Na tą obecną chwilę nie byłem sobą. Nigdy wcześniej nie odczuwałem jej tekstów tak jak teraz, możliwe, że to sprawka mojej Siostry, która już z rana mnie zdenerwowała.
Poszedłem w stronę naszego Centrum , Domu z wyrocznią na strychu.
Dionizos leżał na bujanym fotelu przed wejściem w ciemnych okularach , plażowej bluzce, oraz krótkimi spodenkami.
-Niesamowity dzień na opalanie się , prawda Peterze Jac-coś-tam ?- odparł przeglądając jego ulubioną gazetę , katalog win.
-Znowu pomylił się pan.
-Ohh , naprawdę ? - sprawiał wrażenie (zapewne tak było) jakby nie był w ogóle zdenerwowany tym ,że Bogowi jego pokroju podkreśliłem błąd.
-Dzisiaj nawet ty nie wytrącisz mnie z równowagi . - następnie wymamrotał coś typu " Nareszcie , moje ulubione wino jest w rankingu najlepszych w całej Ameryce" . Uznałem ,że nie będę mu przeszkadzać , a więc odszedłem.
Wpadłem wprost na (jak pech to pech) Clarisse, przewracając ją .
-Ty mały prostaku! - no cóż, nie zdziwiłem się tym ,że tak zareagowała, nietrudno wkurzyć dzieci Aresa. Wyciągnęła miecz, gdyż włóczni nie miała przy sobie.
-Uważasz gdzie łazisz, bo następnym razem nie będę taka miła! - machnęła mi mieczem przed twarzą , po czym go schowała, a ja zastanawiałem się ,co się stało , zazwyczaj po takim wydarzeniu chciała ze mnie zrobić dziurawy ser, ale nie tym razem.
Przechodziłem dalej , na polanie widziałem grupkę grających satyrów w koszykówkę , Grovera nigdzie nie było.
Chwilkę dalej dostrzegłem plażę , na której opalały się dzieci Afrodyty , same dziewczyny , wszystkie w bikini.Dostrzegłem tam Silenę , "liderkę" domu Afrodyty. Odwiedziłem też kuźnie, gdzie przywitałem się Beckendorf'em , on natomiast również dzisiaj sobie zrobił wolne , nic nie wykuwał , jedynie sprawdzał miecze, a widząc jakiś błąd zapisywał jakieś litery na kartce , udało mi się tam odszyfrować duży napis " na JUTRO" , następnie po zakończeniu inspekcji powiesił na jakiejś tablicy .
- Idę na plażę , idziesz ze mną ? - zapytał się.
- Tam są dzieci Afrodyty. - odparłem.
- To dobrze się składa , dawno nie widziałem Sileny. - Prawdę mówiąc, jeszcze wczoraj widziałem ich chodzących przy ognisku , no ale cóż.
Dziś był NORMALNY (to rzadkość) dzień na obozie, Arena była pusta, a ja szczerze mówiąc się nudziłem. Poszedłem nad jezioro , i spoglądając w wodę zostałem przywitany przez grubkę Najad. Siedziałem tam trochę, po czym wstałem , i zauważyłem Annabeth raptem 10 metrów przy drzewie.
-Witaj ponownie. - uśmiechnęła się.
- Tym razem o co chodzi ? - utrzymałem spokój.
- Słyszałeś może wieści, że Posejdonowi udało się zniszczyć część statku ? Ponoć przeżył tylko Luke, garstka Drakain , oraz paru olbrzymów. Na tą nowinę Chejron urządził uroczystość ,a dokładniej tydzień pełnych różnych zawodów i imprez. - poczułem się lepiej , wreszcie mogłem się wyluzować na parę dni.
- Dzisiaj odbędą się wyścigi rydwanów... - po jej tonie było to raczej zdanie pytające, niż twierdzenie , nie rozumiałem o co jej chodzi.
- Percy , liczę ,że się tam zjawisz. - Mruknęła, po czym poszła w stronę domku Ateny.
Rozdział 9 :

O co jej chodziło ? - myślałem.
W każdym razie wstałem , poszedłem w stronę miejsca , na którym będzie się rozgrywało to wydarzenie. Nikogo nie było ,więc usiadłem na trybunach , i myślałem nad odpowiedzią Annabeth.
- Wyścigi rydwanów zaczną się za 3 godziny, Percy. - odrzekł jakiś głos za mną.
Rozejrzałem się , i dostrzegłem Chejrona, koordynatora naszego obozu , którego znałem już od jakiś 2 lat.
- Witaj Chejronie. - twarz miałem smętną , Centaur od razu to spostrzegł.
- Coś się stało ? Zastanawiasz się , z kim iść na wyścigi rydwanów ?
- To też.
- Proponowałbym ci zagadanie do twojej Siostry, może ona coś z tym poradzi. - spojrzał w stronę placu dla łuczników - no nie, znowu 3-roczni herosi bawią się łukami , wybacz, na mnie już czas - po czym pobiegł w stronę strzelnicy.
Ja natomiast wstałem , i pognałem w kierunku swojego domu.
Po drodze minąłem domek Hefajstosa, gdzie Beckendorf wraz z dwoma kolegami z domku szykowali rydwan. Był to zmechanizowany rydwan , pełny różnych ciekawostek , ja natomiast zdążyłem jedynie zobaczyć, jak przy próbie naciśnięcia przycisku z boku wysuwa się włócznia, która ma zapewne służyć do rozwalania kół przejeżdżającym rydwanom.
Następnie w biegu przyjrzałem się pracy domku Hermesa, bracia Hood tworzyli kawałek po kawałku rydwan , przy okazji sprzeczając się co chwile o to , czy skrzydła na bokach rydwanu pomalować na niebiesko , czy na biało. Domek Demeter skończył już tworzyć swój pojazd, na ściance bocznej były narysowane różne rodzaje przyrody , natomiast koła były zrobione z kory drzew. Clarisse wraz ze swoimi braćmi zrobiła wielki rydwan , był to rydwan wojenny. Posłała mi groźne spojrzenie ,takie ,że przez chwilę zamarłem.
Domek Dionizosa nawet się nie przejął zawodami , uznali ,że przez ten tydzień będą się tylko bawić w swoim towarzystwie. Domek Afrodyty wyłącznie się nawet tym nie przejął , duża większość była na plaży, spostrzegłem jedynie 3 dziewczyny dyskutujące o tym ,czy mają dobry makijaż oraz jacy chłopcy są najlepsi z Obozu (oczywiście chodziło tutaj nie o sztuki walki ,ani inne zdolności ,a o urodę). Wbiegłem do swojego domu , i mnie ... zatkało.
Nic , jedynie meble stały na podłodze tak czystej , że można było by (dosłownie) się w niej przejrzeć. Spostrzegłem swoją siostrę , Kiraję na łóżku odpoczywającą , wpatrującą się w sufit.
- Ej , co ile sprzątasz w domku ? - zapytała się .
- Yyy...
- Dobra, nie ważne. - wstała , i podeszła do mnie.
- Będziesz dzisiaj na wyścigach rydwanów ? - zapytała się łagodniejszym tonem niż wcześniej.
- Jakbym miał z kim pojechać.
- Aham , czyli nic w tamtym czasie nie robisz ? Możemy więc wystartować w wyścigach. - odparła.
Ja się zamyśliłem , i szczerze mówiąc, myślałbym nad tą propozycją dalej , gdyby nie jej słowa "Nie jestem cierpliwa ,ostrzegam".
Zgodziłem się , po czym oboje zabraliśmy się do roboty.
Dwie godziny później rydwan był gotowy. Ciągnęły go dwa konie , które sam wybrałem (oprócz Pegazów jak mroczny znam jeszcze parę koni) , pachniało od niego owocami morza, koła natomiast pokrywały wodorosty, na który pomysł wpadłem ,widząc sztuczkę domu Hefajstosa. Wodorosty miały chronić koła , gdyby Beckendorf próbował wykręcić nam taki numer, zdjąłby wodorosty zamiast kół.
Na boku rydwanu było pięknie namalowane morze, które było zasługą mojej siostry, natomiast na drugiej stronie Trójząb - broń jak i znak naszego Ojca, Posejdona.
Uznałem ,że mając jeszcze jakieś pół godziny, powinniśmy już zacząć jechać w stronę , gdzie będzie odbywał się Turniej.
Ponadto wynegocjowałem , żeby ona prowadziła , natomiast ja będę miał za zadanie podtrzymać wózek w jednym kawałku do końca.
Dojeżdżając widzieliśmy już pojazdy innych domków, rydwany Demeter, Aresa , Hefajstosa, Hermesa, i paru innych...brakowało jedynie drużyny Ateny...
Gdzie ona się podziewa ? - Pomyślałem.
Wydarzenia szły według mojej myśli ,dosłownie po 20 sekundach od mojego pytania obok nas stanął wóz Ateny, na bokach była wymalowana Sowa , znak Ateny. Annabeth podeszła do mnie w (prawie) pełnej zbroi ,hełmu nie założyła , nie wiem z jakiego powodu.
- Powodzenia , glonomóżdżku - powiedziała , po czym zajęła miejsce w rydwanie , również jak ja nie kierowała nim.
Uśmiechnęła się do mnie , po czym otrzymaliśmy rozkaz , by zająć pozycje.
Wyjąłem z kieszeni długopis , Orkana , czekając na dobry moment.
Zaczęliśmy wyścig...
Rozdział 10 :

Wystartowaliśmy... na początku było spokojnie, jedno z 3 okrążeń za nami , a ja czułem się ,że opadnę z nudy... nikt nie walczył , a rydwan Hefajstosa nawet nie użył żadnego patentu...
Po czym nastał wielki wybuch... odwróciłem się , i zobaczyłem rozwalony wóz ... Aresa?! Clarisse klnęła pod nosem ,a ja w mgnieniu oka zorientowałem się ,że dotknęła ich metalowa kula , którą wytwarzają dzieci Hefajstosa.
Nareszcie pomyślałem.
- Percy , uważaj - powiedziała moja siostra , kiedy kierowała rydwanem.
- Doganiają nas Bracia Hood. - krzyknąłem , po czym odetkałem Orkana.
Migiem spostrzegłem ,że nie oni byli największym zagrożeniem. Po chwili ich wóz przewrócił się , jadąc na dwóch bocznych kołach , a ja spostrzegłem , że była to sprawka Beckendorfa i jego kolegi , którzy rzucają malutkimi kulkami pod koła, które wybuchają , jednak ich zadaniem nie jest rozwalanie wozu ,a jego przewrócenie , co nie podziałało na rydwanie Hermesa.
Bracia Hood tylko wiwatowali , i jechali na dwóch kołach jeszcze szybciej , niż na całości , wyprzedzając nas , i córki Demeter.
- Szybciej - powiedziałem w myślach koniom.
- Panie, a dostaniemy coś w zamian ?
- Podwójną porcje cukru - odpowiedziałem ,ponieważ skoro Mroczny lubi cukier, to koniom też posmakuje , co zadziałało.
Pognały teraz tak szybko ,że przegoniliśmy Córki Demeter.
Nim się spostrzegłem zostały tylko 5 rydwanów ... poprawka , 4 , Dzieci Demeter rozbiły się o drzewo , co mi się wydawało lekko nielogiczne.
Na pierwszym miejscu jechali teraz Bracia Hood ,a tuż za nimi Beckendorf i jego kumpel , na trzecim miejscu byliśmy my , natomiast dwa metry od nas popędzała Annabeth i jej brat. Skończyliśmy drugie okrążenie , byłem zaraz obok Rydwanu Hefajstosa. Beckendorf , który zaczął się denerwować , wypuścił swój patent, który już widziałem... włócznie , która zamiast koła ,ściągnęła wodorosty , a wchodząc do maszynerii rydwanu wodorosty zablokowały ją. Zaczęło się dymić , a przewodzący domu Hefajstosa krzyknął , po czym razem z kolegą skoczyli , uciekając tym samym od okaleczenia po wybuchu.
Zostaliśmy tylko my , Bracia Hood i Annabeth... bardziej się bałem Annabeth ,mimo , że to Hoodowie byli pierwsi.
Podjechała do nas , po czym uśmiechnęła się.
Następnie zrobiła coś ,co mnie zdziwiło... postawiła nogę na krawędzi rydwanu , i przeskoczyła do naszego , napierając sztyletem. Z trudem odepchnąłem jej cios , po czym powiedziałem coś tak inteligentnego jak "eee".
- Nie znasz nowego przepisu , prawda? Uświadomię cię , Glonomóżdżku - znów miała ten sam uśmiech , jakby to ją cieszyło ,że mnie tak nazywa - otóż tego roku , nowy przepis głosi , że wojownik pilnujący rydwanu może wskoczyć na rydwan przeciwnika . - po czym zaczęła napierać na mnie ,a ja odskoczyłem o jeden krok do tyłu , doprawdy, nie wiem co gorsze, moja siostra za mną ,czy Annabeth przede mną.
Zablokowałem jej następne uderzenie , po czym odepchnąłem ją niegroźną stroną miecza. Następnie znikła, zakładając czapkę Jankesów , po chwili dostałem kuksańca w bark , kiedy się odwróciłem , Annabeth stała za mną.
Uśmiechnęła się , po czym wypowiedziała "to już koniec drogi" . Kiedy zaatakowałem ona odparowała go , przy okazji kopiąc mnie w brzuch . Wyleciałem z rydwanu , przeturlałem się koło 7 metrów , po czym poczułem ból... noga mnie piekła , a po chwili zorientowałem się ,że jest skręcona, może nawet złamana. Leżałem tak koło 5 minut , kiedy przybiegł do mnie Chejron .
- Możesz wstać ? - odparł.
Czując ból jedyną odpowiedzią , jaką mu posłałem , była skinięcie przecząco głową. Po dosłownie 15 sekundach podeszła do mnie Annabeth , i pomogła mi wstać.
Właściwie to sam nie mogłem się ruszyć ,więc pomogła mi też dojść do podium , nic nie mówiąc. Po dotarciu zauważyłem , że wygrali Hoodowie, na drugiej pozycji był Dom Ateny. Kiedy zbiorowisko się rozeszło , obok mnie była Annabeth i moja siostra - Kiraja . Podeszła do nas , pytając się :
-Dobrze się czujesz ?
- Nie za bardzo...
Spojrzałem w kierunku Annabeth , która nadal trzymała mnie za rękę , którą miałem nad jej przeciwnym ramieniem.
- Przepraszam . - odpowiedziała , po czym we trójkę poszliśmy do miejsca, w którym leczono kontuzje innych. Po drodze wymieniliśmy parę zdań z Annabeth ,a Kiraja jedyne co robiła ,to śmiała się pod nosem , nie wiem jak Annabeth ,ale ja to słyszałem.

Rozdział 11 :

Dziewczyny pomogły mi dojść do wolnego łóżka, a ja opadłem na nie.
Annabeth wychodząc miała lekko smutną minę , jakby nie zazdrościła mi tego , natomiast moja siostra puściła mi oczko , po czym również wyszła.
Leżałem tak długi czas, przy misce z wodą ,a okładając nogę mokrym ręcznikiem czułem , jak woda zaczyna mi leczyć nogę szybciej niż jakiekolwiek żele, leki ani inne tym podobne rzeczy. Przez noc powinna się zagoić. Przypomniałem sobie o Groverze, którego nie widziałem w obozie od paru dni. Skupiłem się ,by obudzić uśpione łącze empatyczne , które Grover rok temu , kiedy przekazywał mi swoje położenie i inne ważne informacje.
Nic się nie działo , a czym bardziej o nim myślałem ,tym bardziej bolała mnie głowa. Po chwili dałem sobie spokój ,ale czułem , że coś złego mogło się mu przydarzyć. Dosłownie koło 20-30 minut później przybiegł galopem (Chejron to Centaur , jakby ktoś zapomniał) mój ulubiony, a zarazem jedyny koordynator w obozie.
-Dobrze się czujesz ? - zapytał .
-Jeśli dobrym można nazwać to ,że leżę w szpitalu ze skręconą kostką , mając na fakcie , że zostałem pokonany przez Annabeth , to wyśmienicie. - odpowiedziałem lekko dziwnym tonem , zarazem wesołym jak i smutnym.
- Na twoim miejscu cieszyłbym się ,że nie żyjesz 10-20 lat temu , kiedy wyścigi rydwanów były na śmierć i życie. - i jak zwykle miał racje. Umilkłem.
- A przy okazji , jutro będzie coś ,co zapewne lubisz, bitwa o sztandar. - Zmarszczył czoło. - Ale nie wiem ,czy będziesz się cieszyć takim ustawieniem drużyn. - powiedział , po czym pogalopował ku wyjściu , i po kilku sekundach już go nie widziałem.
Nie miałem ochoty tu leżeć , co zapewne było sprawką mojego ADHD , instynktu bojowego herosów ,więc wziąłem jakiś kij ( leżał na łóżku obok ) i wstałem. Zorientowałem się natychmiast, że i bez tej podpory mogę chodzić, wprawdzie ból czuję nadal ,ale chodzić mogę , odłożyłem więc kija na swoje miejsce. Wyszedłem powoli z namiotu , i od razu wpadłem (wiem ,wiem , dzisiaj mam pechowy dzień) , na Annabeth i moją siostrę.
- Yyy...co wy tu nadal robicie ? -zapytałem się , podejrzewając ,że były tu cały czas.
Moja siostra się roześmiała pod nosem , natomiast to pytanie było dla Annabeth kłopotliwe, co rzadko się zdarza, w końcu jest córką Bogini mądrości, Ateny.
- No więc... ee . - wyraźnie widać ,że jest coraz bardziej rozgniewana przez to pytanie, a ja poczułem , że igram z ogniem. - nie twoja sprawa , glonomóżdżku. Moja siostra po chwili zaczęła się śmiać , ja natomiast nie wiedziałem o co jej chodzi.
- O co ci chodzi , i o co chodziło jej ? - powiedziałem podejrzliwie.
- No więc Percy, ona chciała ... nieważne. - nadal mając uśmiech na twarzy i śmiejąc się odeszła dalej , przy okazji machając mi ręką jako pożegnanie.
-Dziewczyny są dziwne... - pomyślałem.
Dzisiejszej nocy również nic się nie działo ,żadnych koszmarów, co u mnie było dziwne.
Wstałem w nocy, a widząc jak siostra śpi w drugim łóżku wyszedłem po cichu z domku. Gdy jej nie było normalnie wybiegałem z niego ,ale nie potrzebuje kolejnych dociekliwych pytań typu "gdzie idziesz?" i tak dalej.
Poszedłem tam gdzie zawsze , na plażę.
Patrzyłem na morze, po czym czując ogromne zmęczenie (nawet półbogowie potrzebują snu i odpoczynku) upadłem na piach , i jedyne co pamiętałem , to to , że ktoś mnie podnosi i zanosi gdzieś.
Rozdział 12 :

Obudziłem się w łóżku , i od razu zrozumiałem ,że moje przywidzenia na plaży były prawdą. Ktoś mnie tutaj przeniósł.Wstałem , i spojrzałem na łóżko siostry.Nadal spała . Wstałem i migiem zorientowałem się ,że jest dopiero 6:30 , a co za tym idzie, obudziłem się koło 3-4 godzin wcześniej niż zawsze. Czułem w sobie pustkę , po prostu nie miałem pomysłów co robić.
Siedziałem tak z godzinę.
Postanowiłem spróbować zasnąć... udało się.
Po paru godzinach poczułem , jak ktoś mnie ciągnie za ramiona , więc się obudziłem.
- Witaj Śpiochu . - Pierwsze irytujące (a zarazem pierwsze za dnia) słowa od siostry, miłe powitanie.
Była 8:20. Złośliwość rzeczy martwych , poszedłem spać na niecałą godzinkę ,a Siostra wypomina mi ,że jestem leniem.
-Coś ciekawego dzisiaj się dzieje na obozie ? - zapytałem z lekko sennymi oczami.
-Bitwa o sztandar , chociaż wprawdzie nie wiem , co to jest. - Ahh ,zapomniałem , moja siostra jest w obozie raptem od 2 dni , czuje się zapewne tak samo , jak ja w pierwszym tygodniu mojego pobytu tutaj.
Opowiedziałem jej wszystko co musi wiedzieć. - Zabijamy się ? - Zapytała.
- Nie, po prostu głównym celem jest przyniesienie sztandaru wroga, i tym samym obronienie swojego.
A przy okazji , dodam , że nie chciałbym mieć jej po przeciwnej stronie.
Jest silna jak córka Aresa, ładna ( powtarzam , nie zakochałem się!) jak córka Afrodyty , umie też zajmować się domem , jak dzieci Bogini Hestii.
- Łatwe - i wyszła z domu ,a ja zostałem sam. Przypomniało mi się pewne wydarzenie z wczoraj ,więc wybiegłem za nią. - Czekaj!
Zatrzymała się , i odwróciła.
-Hmm ?
-O co chodziło Annabeth z wczoraj ? Naprawdę nic nie wiesz ? - nie powinienem się o to pytać , ponieważ Kiraja od razu zaczęła się śmiać pod nosem.
- Powiedzmy, że nie wiem , dobrze? I jakby co ,to nic nie zauważyłeś . - uśmiechnęła się , i pobiegła w stronę lasu.
No dobrze, a więc pierwsza moja tajemnica z kimś od paru miesięcy.
Na obiedzie nadal nie było Kiraji , a ja siedziałem sam przy stole i zastanawiałem się, gdzie się podziewa Grover.
Słyszysz mnie ? - Zapytałem w myślach.
Ku mojemu zdziwieniu , dostałem sygnał ... Nie mogę z tobą teraz porozmawiać , do zobaczenia za parę.. - i sygnał się urwał , a ja wiedziałem ,że były to słowa Grovera. Kiedy wrzucałem ofiarę do Bogów , podziękowałem Bogom ,a zarazem powiedziałem ,by mieli mojego najlepszego kumpla w opiece.
Wokół stołu Hermesa jak zwykle nie było miejsca, w pobliżu stolika dla Aresa były co chwilę bójki , jedynym w miarę spokojnym miejscem był stolik Ateny , gdzie wszyscy dyskutowali o różnych skomplikowanych rzeczach. Udało mi się usłyszeć coś o geometrii euklidesowej , o której wprawdzie nie miałem pojęcia, oraz o słynnym filozofie Greckim , Epikur'u. Wprawdzie nazwa obiła mi się o uszy w szkole ,ale nadal nie wiedziałem o nim więcej niż fakt, że był Filozofem i pochodził z Grecji.
Annabeth wśród nich nie było . Po skończonej uczcie swój głos wygłosił Chejron.
-Drodzy Herosi , już o 17 rozpocznie się bitwa o sztandar! Jakie są zasady? Będzie to pierwsza bitwa w historii , której drużyny nie są zrobione z waszego pochodzenia ,a z waszej Płci. Ustaliśmy wraz z innymi koordynatorami (dziwne, zdawało mi się ,że Chejron jest jedynym koordynatorem na obozie) , że łatwiej będzie nam wyłonić największych wojowników rozgrywając bitwę o sztandar na tychże zasadach. Drużyna dziewcząt będzie się składała z córek Afrodyty , Demeter, Aresa oraz Ateny , natomiast drużyna Chłopców z synów Hefajstosa , Hermesa , Apolla . Ponadto w obu drużynach będzie jedno dziecko Posejdona - spojrzał się na mnie
- Będzie też druga bitwa o sztandar, pomiędzy córkami Hermesa , Apolla i Hestii , a Synami Aresa , Ateny i Dionizosa. Po czym skończył swoje przemówienie , i zasiadł ( Zasiadł to zbyt złe określenie dla centaura ) obok Dionizosa , na obozie zwanym Panem D. i paru satyrów z rady.
Wprawdzie ustawienia były dobre, nikt nie będzie toczyć dwa razy bitwy, i przy okazji każdy domek biorący w nich udział będzie mógł stoczyć bitwę , ale irytowało mnie jedno... - Będę walczyć przeciwko Annabeth , mojej siostrze oraz Silenie Beaurgard - Dowodzącą domku Afrodyty. Pewnego razu widziałem Sirenę i Annabeth w akcji podczas bitwy o sztandar, i wiem jak potrafią dać w kość, jestem też ciekawy umiejętności swojej siostry.
- Bitwa rozpocznie się dokładnie za 4 godziny! - Krzyknął Dionizos , a na zegarze nad nimi wybiła 13.

Rozdział 13 :

Leżałem na łóżku , nieco zmartwiony. Skoro Annabeth i moja siostra się znają, dodatkowo jeszcze dochodzi Silena, może to być niebezpieczne trio.
Wstałem , i wyszedłem z domu. Zostały już tylko 2.5 godz , a ja nadal nie wymyśliłem najlepszego sposobu na dziewczyny.
Byłem tak bardzo zamyślony , z wzrokiem w ziemię ,że wpadłem na Annabeth. Obaj się przewróciliśmy obok siebie ,a ja spodziewałem się, że zaraz dostanę pięścią po twarzy , i usłyszę komentarz " Uważaj gdzie chodzisz, Glonomóżdżku!" , ale się rozczarowałem. Podniosła się natychmiast, i pomogła mi wstać.
-Percy , uważaj trochę , podczas bitwy o sztandar chcę cię pokonać ,a wygranie przez to , że sobie coś zrobiłeś przed nie byłoby satysfakcjonujące. - uśmiechnęła się.
- Masz satysfakcje z pokonania mnie ? - nie byłem wprawdzie zdziwiony , normalka.
- Zapytaj się twojej siostry, odpowie ci to samo . - zaczęła się śmiać pod nosem , po czym odeszła w przeciwną mojemu kierunkowi stronę.
Czas płynął tak szybko (wprawdzie nie dzięki Kronosowi) , że nim się spostrzegłem wybiła godzina 16.
Już tylko godzina spokoju - pomyślałem.
Chociaż co prawda słowa Annabeth zwykle do mnie nie docierały, to teraz zrozumiałem ,że powinienem uważać na nie. Jestem ciekaw , kto będzie chronić ich sztandaru.
Zacząłem iść w stronę lasu ,gdzie ma się odbyć ta bitwa.
Kiedy już doszedłem , dostrzegłem tam prawie wszystkich znajomych. Byli tam bracia Hood, ale brakowało Beckendorf'a . Dosłownie 10 minut przed rozpoczęciem przybiegł , z uśmiechem na twarzy. Podbiegł od razu do mnie ,i podał mi łuk z 2 dziwnie wyglądającymi strzałami . -Kiedy będziesz mieć kłopoty, wystrzel w stronę przeciwnika te strzały , a zobaczysz owoc mojej pracy. - prawdopodobnie była to kolejna broń z haczykiem , ale przyjąłem ją. Kiedy wybieraliśmy dowódcę , większość głosów była na mnie ,co mnie lekko spłoszyło.
- Yyy... no więc dobrze. Domek Hermesa niech broni sztandaru . Potrzebujemy również parę osób posługujących się łukami , którzy ukryliby się w lesie, a ich zadaniem byłoby złapanie największej ilości wrogów, natomiast domek Hefajstosa ma za zadanie szturmowanie .
- Chodź ze mną - powiedziałem do Beckendorf'a.
Gdy Chejron wydał sygnał oznaczający "start" wszyscy zajęliśmy pozycje. 2 dzieci Apolla, 6 dzieci Hefajstosa oraz Connor Hood pognali z lewej strony wkraczając do lasu , natomiast ja z Beckendorf'em oraz dwoma osobami z domku Hefajstosa pognaliśmy przez prawą stronę . Środek pozostał pusty , przynajmniej w pewnym sensie. Przekroczyliśmy strumień , po czym nakazałem całej wodzie unieść się do wysokości 4 metrów , jako ściana wody. Wprawdzie było to męczące, ale wzmocni to naszą pozycje. Pobiegliśmy przed siebie, i zostaliśmy zaatakowani przez dwie córki Demeter.
- Przykro nam - uśmiechnęły się - Ale dalej nie przejdziecie!
W naszą stronę pędziły konary, które zauważyłem na ziemi, wiły się tuż pod ziemią ,jednak gdzieniegdzie było widać korzenie wystające na ziemie.
-Skaczcie! - Ja i Beckendorf skoczyliśmy za drzewo , niestety 2 pozostałych spotkał gorszy los od nas. Byli oni związani do kolan , nie mogli się ruszyć ,jedyne co im pozostało , to walczyć z córkami Demeter. Było to dość nieefektowne, ponieważ mieli ograniczone poruszanie się ,gdy ich przeciwniczki z łatwością unikały ataków , i napierały. Mogliśmy mieć tylko nadzieje ,że nic im się nie stanie. Pobiegliśmy dalej ,gdzie napotkaliśmy na córki Afrodyty , przeglądające się w lusterkach za drzewami.
- Nie lubię walczyć - powiedziała jedna. - to szkodzi mojej urodzie.
- Prawda - rzekła druga. - walka jest tylko dla chłopców.
Razem z Beckendorf'em zgodziliśmy się, by nie zwracać na nie uwagi i wybiegliśmy na polankę ,gdzie było już widać Sztandar dziewcząt.
- Zostań tutaj , i pilnuj tyłów - powiedziałem.
Przekroczyłem mały strumień, który natychmiast wystrzelił w górę, na wysokość 2-3 metrów . Odwróciłem się ,by sprawdzić co to jest, gdy poczułem na plecach sztylet .
- Długo musieliśmy na was czekać - rozpoznałem ten głos, był to głos Annabeth.
Kiedy woda opadła , ujrzałem wszystko za brzegiem... Beckendorf leżał prawdopodobnie nieprzytomny na ziemi ,a nad nim stała Silena z... dwoma dziewczynami z lasu.
-Łatwo jest was przechytrzyć , chłopcy. - odrzekła Silena.
- Przykro mi Percy, ale Beckendorf nie wstanie jeszcze przez paręnaście minut , bez żadnej pomocy . - odwróciłem się, i zrozumiałem ,dlaczego przedtem jej nie zauważyłem. w ręce trzymała swoją ulubioną bejsbolówkę, a gdy ją nosi , za każdym razem staje się niewidzialna.
Pomyślałem o jedynej nadziei , łuku... skupiłem swoją energie przez chwilę. Następnie woda ze strumienia wystrzeliła ,a ja pochyliłem się prosto na miecz. Siła strumienia była taka silna , że przewróciła Annabeth. Ja natomiast miałem ranę na ramieniu , długą na 10 cm szramę. Natychmiast wykopałem z jej rąk czapkę i miecz. Silena wreszcie Zareagowała , i zaczęła biec z dziewczynami Afrodyty w moją stronę ,a ja bez wahania chwyciłem łuk , i wystrzeliłem jedną strzałę w stronę dziewczyn... rozległ się mały wybuch , a gdy kurz opadł , Silena oraz dziewczyny leżały na ziemi, mając na sobie siatkę podobną do tych , którą używali w dawnych czasach Gladiatorzy rzymscy. Następnie dobiegł do nas Connor Hood. Tak się cieszyłem ,że byłem zbyt nieostrożny. Annabeth wywróciła mnie na ziemię. Wstała i podniosła miecz, przyklękając obok mnie, kładąc mi jedną nogę na zbroi , i przystawiając sztylet do gardła.
- I znowu jestem górą , ja zawsze wygrywam . - uśmiechnęła się .
Connor próbował mi pomóc, jednak zrozumiał ,że mam sztylet przy gardle, i stanął w miejscu.
Złapała mnie za rzemień zbroi , nadal przykładając mi sztylet do gardła.
- Percy , znaczy Glonomóżdżku, nie martw się , nic dużego ci się nie stanie . - niezbyt realistycznie brzmiało to , gdy miałem sztylet przy gardle.
- Przestaniesz mnie kiedyś tak nazywać ? - Zapytałem w miarę entuzjastycznie.
- Lubisz to. - uśmiechnęła się.
Rozdział 14 :

Leżałem na ziemi . Nie mogłem się podnieść , ponieważ kolano Annabeth przygniatało mnie do ziemi , poza tym nie czułem się zbyt dobrze z sztyletem na gardle.
Beckendorf nie mógł nic zrobić , tak samo jak Connor. Miałem tylko nadzieję ,że niedługo się to skończy, myśl ,że leżę , w dodatku przez dziewczynę jest krępująca.
- Mogłabyś ze mnie zejść ? - zapytałem się ,co bardzo głupio zabrzmiało.
- Poczekaj jakieś dwie minutki. - uśmiechnęła się , po czym wyciągnęła krótki łuk , był on jednak jednorazowy, gdyż po wystrzeleniu przez nią strzały w górę cięciwa pękła .
Nie rozumiem , po co to zrobiła, do czasu. Było to wezwanie o pomoc . Po dosłownie minucie czułem , jak w naszą stronę biegnie 5 , może 6 dziewczyn . Wiem , kiedy ktoś przekracza strumień. Jedna rzecz mnie zszokowała, a zarazem ucieszyła. Widziałem swoją siostrę ,z 5 innymi dziewczynami. Annabeth zdjęła ze mnie kolano oraz sztylet, odskoczyła w tył.
- Percy - uśmiechnęła się Annabeth - mam nadzieję ,że nie wypadłeś z formy przez te wszystkie nudne dni.
W jednej chwili w ręce mojej siostry pojawił się... Miecz? Błękitny miecz . Po chwili spostrzegłem , że jest on z wody , po czym się zaśmiałem.
- Masz walczyć czymś takim?
I zaatakowała... ledwo odepchnąłem jej cios Orkanem , choć jest to broń ze Spiżu. Nacierała cały czas ,a ja jedyne co mogłem zrobić w tej chwili to bronić się odpierając ataki. Kiedy walnąłem plecami o drzewa, a miecz był już prawie przy mojej głowie, pochyliłem się . Miecz rozpłynął się ,a woda wsiąknęła do drzewa. Zrozumiałem jedną rzecz...przy zetknięciu z obiektami typu rośliny ,drzewa miecz został wchłaniany przez naturę. Jedynym moim wyjściem z tej sytuacji były drzewa. Kiraja wytworzyła drugi miecz, i zaczęła napierać ponownie , ja robiłem natomiast jedynie uniki . Widocznie albo wypadłem z formy, albo byłem zmęczony po spotkaniu z Annabeth , ponieważ oberwałem dwa razy, w ramię i klatkę piersiową. Miecz ten był stworzony nie do zabijania ,a do okaleczania wrogów , ponieważ jego ostrze jedynie przebijało skórę do jednego , dwóch centymetrów. Natomiast rana strasznie piekła , gdyby ktoś mi powiedział o działaniach tego miecza , nie uwierzyłbym w to ,że jest z wody. Wreszcie udało mi się odpowiednio schylić ,a miecz automatycznie wyparował w zetknięciu się z drzewem. To była moja szansa. Zaatakowałem Orkanem , a ona musiała odskoczyć. Widocznie kiedy jest w ruchu nie może wytworzyć miecza. Odskakiwała cały czas, chociaż dostała raz w ramię , było to jednak tylko draśnięcie. Cały czas zmierzała do swojego celu... strumienia. Miałem pewien pomysł ,atakując ją , skupiłem się jednocześnie na wodzie, co było trudnym czynem , więc trochę to trwało . Była co raz bliżej wody, jednak mój plan wypalił. Woda wyskoczyła ze strumienia waląc moją siostrę w plecy, a ja złapałem ją za ramię , i podstawiłem jej miecz do szyi.
- Walka skończona . - powiedziałem , natomiast Annabeth widocznie nie skończyła . Była przygotowana na to ,jakby coś w planie dziewcząt nie wypaliło. Przecięła za sobą jakiś sznur, co spowodowało , że pode mną wyskoczył węzeł , przewracając mnie na plecy. Moja siostra natomiast wykorzystała tą okazję , podniosła przygotowany pod liśćmi miecz, i zaatakowała mnie . Przeturlałem się metr od miejsca, w którym wbił się miecz, i szybko wstałem. Annabeth natomiast walczyła z Connor'em , który sądząc, że wygra z nią sam rozkazał innym utrzymanie pozycji.
Beckendorf był zajęty Sileną , która nawet nie wiadomo kiedy wstała , i zaatakowała go.
Prawdziwa walka rozpoczęła się...
Rozdział 15 :

W tej chwili oprócz walki z moją siostrą musiałem także zważać na jej bezpieczeństwo ,w końcu nie chcę jej okaleczyć na stałe, ani też odciąć którejś z kończyn , musiałem także orientować się w terenie . Zablokowałem jej uderzenie z lewej strony, i starałem się tak odepchnąć miecz, by wypadł jej z ręki , jednak byłem już wykończony. Connor i Annabeth walczyli w najlepsze , cóż , przyznam ,że w terenie walczył lepiej ode mnie . Co jakiś czas odskakiwał w bok , chroniąc się za drzewem ,by uderzyć z drugiej strony, ale Annabeth nie tylko mądrość i inteligencje odziedziczyła po Matce, ale też spryt.Beckendorf jako dziecko Hefajstosa miał przewagę (przynajmniej do pewnego momentu) , ponieważ był silny, ale Silona była bardzo zwinna , co mnie zaskoczyło ,zważając ,że jest córką Afrodyty , Bogini , która interesuję się tylko sobą , i rzadko walczy z kimś.
Widocznie moja siostra była tak przekonana w zwycięstwo Silony i Annabeth ,że w ogóle nie przejmowała się niczym poza naszą walką , co było widać po efektach. Odepchnęła mnie nogą ,a ja uderzyłem plecami o Drzewo , i upadłem na ziemię. Kiedy Kiraja próbowała mi zranić nogę (widocznie także przejmowała się moim życiem ,celowała jedynie w ręce i nogi , czasami w brzuch ) kopnąłem ją w nogę . Także się przewróciła ,a ja miałem czas by wstać, i wykopać jej broń z ręki. Co też by mi się udało ,gdyby Annabeth tego nie zauważyła, i nie rzuciła sztyletu w moją stronę , który wyjęła błyskawicznie . Zapowiadał się tydzień ran jak dla mnie , chociaż miał to być spokojny tydzień. Oberwałem w rękę , i upuściłem odruchowo miecz, mimo , że sztylet jedynie mnie drasnął. Kiraja natomiast skorzystała z okazji , i przewróciła mnie Płazem (dla niepoinformowanych jest to nieostra część miecza, mianowicie jego bok ) i już po raz kolejny leżałem na ziemi. Beckendorf machnął mieczem , i jeden z sztyletów Silony (A walczyła dwoma ) poleciał w moją stronę . Nie wiem czy to było przypadkowe ,ale wydawało mi się ,że Beckendorf tak wybił jej sztylet, by upadł specjalnie obok mojej ręki , więc podniosłem go , i odbiłem atak przeciwniczki skierowany w moją rękę. Kiedy wstałem poczułem nogę na moim brzuchu , i wpadłem do rzeki. I to był właśnie największy błąd mojej Siostry... we wodzie wszystkie rany ( nie licząc rany sztyletem Annabeth , która nawet nie przestała krwawić , może dlatego ,że sztylet mojej przyjaciółki był wykonany z czegoś innego niż Spiż ) zagoiły się , i po chwili nie było widać nawet blizny. Poczułem też, jak spływa na mnie siła, więc chwyciłem Orkan (który zdążył wrócić do mojej kieszeni) , odetkałem długopis i machnąłem nim w stronę wody. Woda automatycznie wystrzeliła w stronę wszystkich dziewcząt, przewracając Silonę oraz Annabeth . Jednakże woda zatrzymała się tuż przed twarzą Kiraji.
- Percy, przypominam ci , że jestem twoją siostrą , i również mam moc kontrolowania wody. - woda uniosła się w górę ,zakręcając w moją stronę . Nie miałem już czasy skupić się ponownie ,a więc przeciąłem lecący we mnie strumyk , który pochlapał mnie , Beckendorf'a i Silene.
Miałem teraz chwilkę czasu ,by rozejrzeć się nad sytuacją innych. Beckendorf wykorzystał sytuacje, kiedy Silena przewróciła się pod wpływem strumyka , którym w nią wystrzeliłem . Wykopał jej sztylet do strumienia , po czym pomógł jej wstać, trzymając miecz na szyi . Beckendorf zwyciężył. Natomiast gdy Annabeth się przewróciła założyła swoją czapkę , i zniknęła. Connor jednak był dużo sprytniejszy od niej tym razem , ponieważ parę sekund później usłyszał trzask gałęzi. Wycelował miecz prosto w jej rękę , więc musiała się zatrzymać. Strącił jej czapkę z głowy . Kiedy Annabeth próbowała dosięgnąć do swojego miecza , Connor złapał jej ręce , a drugą przyłożył jej miecz do karku.
- No już , nie opieraj się. - mruknął.
Znowu byłem zirytowany, że obaj zdążyli przede mną unieruchomić przeciwniczki , więc postanowiłem wziąć się do roboty.
Gdy Kiraja leciała w moją stronę z mieczem ,skupiłem się , i po paru sekundach cała woda ze strumienia uniosła się ( już kiedyś to robiłem ,gdy pokłóciłem się z Thalią po bitwie o sztandar jakiś miesiąc-dwa temu) . Kiraja próbowała się zatrzymać ,jednak była tak blisko , że nie miała szansy nawet spróbować tego uniknąć. Posłałem jakąś jedną szóstą ( w końcu nie chciałbym dostać kary za to ,że spowodowałem wyschnięcie strumienia) w jej stronę . Woda trafiła ją z taką siłą , że przewróciła się , a jej miecz poleciał jakieś dziesięć metrów dalej. Następnie opuściłem wodę tam gdzie jej miejsce , w korycie . Podszedłem do mojej siostry , która była cała mokra ( mimo , że Dziecko Posejdona potrafi kontrolować moc wody, dzięki czemu potrafi być suchym nawet na głębokości 70 metrów) i podstawiłem jej miecz pod gardło.
- Wygrałem. - wysapałem uradowany, kosztowało mnie to strasznie dużo sił. Sądzę ,że od razu po Bitwie odpocznę.
Oddział pod przywództwem Connor'a wzięła sztandar, krzycząc głośno : "Wygraliśmy!".
Rozdział 16 :
Bitwa zakończyła się szczęśliwie, bynajmniej dla mnie i innych chłopaków, bowiem my wygraliśmy dzisiejsze zawody. Dziewczyny były trochę nieogarnięte na początku ,wręcz wściekłe, ale zapomniały o wszystkim .
Byliśmy teraz na jadalni ,gdzie Chejron wygłaszał plany na jutro .
- Jutro - dodał , popijając jakiś płyn z kieliszka - odbędzie się coś ,czego nie było od ... ponad dwudziestu lat. - Spojrzałem na Annabeth , która siedziała przy stole Ateny, wyczytałem z jej miny ,że nawet ona nie wie o co chodzi.
Pan D. chrząknął . Chejron podbiegł do niego , i szeptem musieli widocznie coś omawiać. Po dwóch minutach Koordynator obozu odwrócił się w naszą stronę.
- Zmiana planów! Jutro będzie dzień zarówno spokojny , jak i dynamiczny. O wszystkim dowiecie się w swoim czasie - Po czym urwał , i pobiegł do Pana D. dyskutując o pewnie ważnych sprawach, skoro obaj negocjowali zacięcie. Wstałem od stołu ,a moja siostra spojrzała na mnie podejrzliwie. - Gdzie idziesz? - zapytała się.
Sam tego nie wiedziałem , powiedziałem jej , że idę się przejść.
Idąc parę kroków przede mną pojawiła się Annabeth . By na nią nie wpaść musiałem odchylić się w tył , a co za tym idzie, wylądowałem na ziemi.
- Dlaczego zawsze ja.. ? - Odezwałem się ,wstając obolały.
- Percy, wygrałeś właściwie fuksem . Ale jednak sama bitwa była ciekawa.
- I tylko to masz mi do powiedzenia? - przeszedłem obok niej , idąc nad zatokę ,gdzie zazwyczaj nikogo nie ma.
Usiadłem na brzegu , wpatrując się w wodę. Dlaczego on nie odpowiada?! . Nawet się nie spostrzegłem ,gdy obok mnie stanęła Kiraja , moja siostra , oraz Annabeth.
- W porządku ? - zapytały się w tym samym czasie.
Byłem już zdenerwowany...wprawdzie nie na dziewczyny , ale na sam tok wydarzeń, chociaż ten tydzień zapowiadać się miał ciekawie. Wstałem , i zrobiłem coś , czego w normalnych okolicznościach bym pożałował.
-Odczepcie się ode mnie! - krzyknąłem , po czym wskoczyłem do wody. Zaraz za popłynęła moja siostra, chociaż miała kłopoty z używaniem mocy, w niektórych miejscach jej ubranie było mokre, w niektórych suche. Płynąłem dalej , byłem tak zdenerwowany, że gdybym nie panował jeszcze trochę nad emocjami , wywołałbym jakieś tsunami.
Moja siostra mnie doganiała, chociaż nie jestem pewny , jakim cudem.
Zacząłem wypływać na powierzchnie , by ją zmylić , jednak ona zaczęła jeszcze szybciej płynąć pod górę. Wypłynąłem ,a ona zaraz za mną.
Złapała mnie za ramię , i potrząsnęła.
- Co ci jest tym razem? - krzyknęła, a krzycząc miałem wrażenie , jakbym igrał ze śmiercią.
Byłem tak zdezorientowany, że nawet nie zauważyłem ,gdy moja siostra ciągnąc mnie za rękę wpłynęła w zatokę Long Island. Po chwili byliśmy przy brzegu . Kiraja wyciągnęła mnie z wody, wyglądała na zmęczoną ,chociaż ja sam byłem w takim stanie.
Gdy ledwo się wyprostowałem , poczułem pięść na moim policzku , i przewróciłem się na bok. Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą , po czym zauważyłem ,że była to Annabeth. Przykucnęła koło mnie , i powiedziała ;
- Jesteś największym idiotą , jakiego znam. - Po czym przytuliła mnie, kładąc mi głowę na ramieniu.


Rozdział 17 :

Jak na kolejny dzień na tym obozie było całkiem spokojnie z rana.
Ahh , nie powiedziałem , jak skończył się wczorajszy dzień.
Po tym dziwnym geście Annabeth (przynajmniej jak dla mnie) uznałem tego "idiotę" za komplement, wróciłem się do domu pierwszy , i poszedłem spać.
W nocy śniła mi się dziwna postać , znajdująca się w jaskini. Rozpoznałem go , chyba go rozpoznałem. Był to mój stary kumpel , a może wróg - Nico.
Wyglądał prawie tak samo , jak podczas naszego ostatniego spotkania , jego włosy były potargane, mógłbym stwierdzić, że nie czesane od jakiś trzech miesięcy. Jego bluzka była podarta , bez prawego rękawka . Spodnie były cały w błocie . Ale sądząc po jego wyrazie twarzy, miał optymistyczne podejście . Siedział ,a raczej klęczał przy jakimś ołtarzu. Na tablicy przybitej do postumentu , tak jak to miały chramy w średniowieczu , był wyryty (a raczej napisany krwią ) napis , z Greckiego "Aides". Z tego ,co słyszałem na mitologii , był to starożytny odpowiednik tego bardziej współczesnego Hadesu , znaczący tyle co "Niewidzialny , Istota niewidzialna". Cóż , jako władca dusz zapewne miał jak najbardziej pasujący do niego przydomek , ale wątpię ,by podczas jakiejkolwiek bitwy znikał i dobijał przeciwników od tyłu , mimo , że to chamski i chytry typek . Ale wróćmy do rzeczy , Nico próbował się czegoś doczytać, czegoś pod napisem na tabliczce , czegoś, czego nawet ja nie mogłem się doczytać. Próbując to przetłumaczyć na polski brzmiało "Ikaes" , mimo , że w Grecji nie było nawet takiego imienia, według Greckiego było to jeszcze coś innego . Możliwe, że było to pisane kodem ,albo po prostu z innego języka, w każdym razie , skrobał nożem ziemię zaraz pod tą tabliczką , jakby czegoś szukał. Po paru minutach żmudnego "przyglądania się" jego zajęciom , ziemia pod tabliczką się zawaliła odsłaniając... Właściwie , to nie wiem , ponieważ moja siostra mnie obudziła, mówiąc mi , że Chejron chce nas wszystkich widzieć za 10 minut w pawilonie jadalnym.
Spałem praktycznie w tych samych ubraniach , które noszę na co dzień ,toteż nie musiałem się przebierać , co dało mi wystarczająco dużo czasu.
Pobiegłem wraz z moją siostrą do pawilonu. Annabeth już tam siedziała przy stoliku z dziećmi Ateny. My doszliśmy do naszego stoliku , gdy Chejron przemówił :
-Witam was ,wszyscy Herosi. Wczoraj nastąpiła mała zmiana planów - spojrzał na Pana D. - Na prośbę kierującego obozem , Dio...Pana D.
-Dzisiaj jest nietypowe zajęcie, zwane lataniem na Pegazie.
Wszyscy pomrukiwali zdziwieni , Sirena Beauregard - przewodnicząca domku Afrodyty była również "koordynatorem" jazdy na pegazie, tak więc uczyła nas tego , ale o takich zawodach jeszcze nie słyszeliśmy.
- Tak więc - ciągnął dalej Chejron - każdy musi wybrać sobie Pegaza, który już na stałe zostanie waszym Partnerem.
-To nawet nie muszę wybierać, tyle to mi da przewagi .
Z tego co słyszałem ,domek Ateny też nie jest najlepszy w tym fachu ,ciekawy jestem , jak poradzi sobie moja siostra.
-Będzie to lekko nietypowe, powiem wam coś o systemie tych zawodów. Początkowo każdy domek rywalizuje między sobą , z każdego domku przechodzą 3 osoby. -Następnie rywalizacja przenosi się na grupy domków , pierwszą grupę tworzą Domki : Posejdona , Demeter, Hefajstosa, Dionizosa oraz Apolla , natomiast drugą : Ateny, Afrodyty , Aresa oraz Hermesa. Do finału przedostaną się po 6 osób z każdej grupy.
-Dopiero po tym etapie nastanie finał , w którym wszyscy zakwalifikowani będą ścigać się wyznaczoną trasą . Będziecie musieli zaliczyć 12 obręczy, przy każdej będzie stała wyznaczona osoba, która ma za zadanie zapisywać ,czy poszczególne osoby przeleciały przez nią.
-Gdy ktoś ją ominie, musi się wrócić po nią , inaczej nie zostanie brany pod uwagę na mecie.
-Poza tym ,dozwolone są walki tylko mieczami , i tylko pomiędzy Herosów. Pegazy mogą co najwyżej się przepychać lub popychać innego. Na dzisiaj to koniec, do zobaczenia o piętnastej.
Była z tego co kojarzę jedenasta, tak więc mamy dużo czasu na poćwiczenie.
-Co o tym sądzisz ? - Zapytałem moją siostrę.
-I tak przegrasz. - Uśmiechnęła się - to moje zdanie.
-Tak samo mówiłyście podczas bitwy o sztandar. Masz już swojego pegaza? - Zapytałem , chociaż minę miałem obojętną.
-Można tak powiedzieć, jednak jeśli nie przyleci , będę musiała wybrać innego.
-Rywalizujemy między sobą dopiero w finale, tak więc postaraj się ... - Nie zdążyłem dokończyć ,ponieważ przygalopował do nas Chejron.
-Witaj , Percy. Z tego co widzę , wasz domek składa się z dwóch ... - w tym momencie Chejron dostrzegł Kiraję. - Miło mi cię poznać, z tego co słyszałem , nazywasz się Kiraja, córka Posejdona. - Kiraja odpowiedziała kiwnięciem głowy. - Tak więc , jak już mówiłem , wasz domek składa się z dwóch osób, więc nie musicie przechodzić rundy kwalifikacyjnej. Jednak , możecie poćwiczyć w tym czasie umiejętności , robiąc między sobą mały wyścig. W Rundzie kwalifikacyjnej każdy ma za zadanie przelecieć 500 metrów , nie jest to za dużo ,więc tutaj zwycięża najszybszy.
-Zastanowimy się - odpowiedzieliśmy jednogłośnie z moją siostrą.
-Percy, będziesz jeździł mrocznym ? - Zapytał się Chejron.
-To mój atut. - Odpowiedziałem śmiejąc się.
-Dobrze więc , do zobaczenia za cztery godziny. - I pokłusował w stronę innych domków.
-Tak więc, znajdź szybko swojego Pegaza , bo inaczej wylecisz przed startem. - odpowiedziałem. Zagwizdałem , i po 20 sekundach na stół Posejdona wpadł Mroczny, mój pegaz.
-Siemanko ,Szefie. Co dzisiaj na obiad ?
-Na razie mam sprawę. - Wytłumaczyłem mu wszystko.
-Ło ,to fajnie. Wiesz, szefuńciu , że by być najlepszym muszę dużo jeść ?
-Podchwytliwy Argument. Dobrze, 3 kilogramy cukru ?
-Byłoby świetnie, zawołam braci! - Po czym poleciał w górę.
-Więc ja także lecę. Fajnego masz konika . - Moja siostra także gdzieś pognała. Zapewne dlatego , że zaraz obok mnie pojawiła się Annabeth , przykładając mi sztylet na plecach.
-Za mała czujność . - Uśmiechnęła się.
-Jak mam cię chociażby zauważyć ,skoro cały czas skradasz się w czapce Jankesów?
-Masz mnie nie zobaczyć ,Glonomóżdżku. To przecież logiczne. - Zaśmiała się , irytujące .
-No dobrze, tak więc, szykujesz się jakoś szczególnie na te zawody? - Odpowiedziałem. Annabeth przysiadła się do mojego stolika.
-Nie jestem dobra w tych zabawach , dlatego przyszłam. - Zdziwiło mnie to lekko , Annabeth zawsze chwali się swoimi "wybitymi" umiejętnościami. - Potrenowałbyś mnie ? Sirena jest zajęta , pomaga Clarisse zapoznać się z Pegazami. Prawie jednego spaliła swoją włócznią. - To pytanie było tak zaskakujące, że wylałem na siebie cały kielich Coli gazowanej.
-No pięknie , to znaczy się, jeśli masz już konia , możemy zaczynać.
Poszliśmy więc do stajni , gdzie Mroczny latał cały czas, wrzeszcząc coś w stylu Konie , mój szefuńcio odpali mi 3 kg Cukru , ktoś chętny ?!
-Nie lubię reklamy...
Anna


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Percy dnia Pon 16:44, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skaila
Tytan



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 21:22, 09 Wrz 2010    Temat postu:

Naprawdę fajnie Very Happy
Teraz zabawię się w ciebie Percy czyli było kilka powtórzeń Wink
Coś mi się to nie udało... ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annabeth
Zastępca Szeryfa



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 21:47, 09 Wrz 2010    Temat postu:

ej percy, też pobawie sie w ciebie bo żeby nam to wyszło to musimy połączyć siły ^^ niech sei persio zdecyduje czy poznał ją 2 czy 3 lata temu Wink pozatym fajne Very Happy ciekawe Very Happy ps. percy ma ADHD nie wydaje mi sie żeby jego wymarzonym stanem był spokój Very Happy ale opowiadanko naprawde good ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Czw 22:35, 09 Wrz 2010    Temat postu:

Skaila , powtórzenia to nic złego ,chyba ,że się tego używa w nadmiarze ,tzn. co 1-2 zdania. ^^
Edit :
No chyba, że chodzi ci o "wieczór" , zawsze do początków nie mam weny. ^^

Annabeth , no cóż , problem jest jeden , na początku zdecydowałem się na moment, w którym jest on w wieku 15 lat (tzn. byłby w 4 Tomie) , później zdecydowałem się jednak na część opowiadanka, w którym wydarzenia są zaraz po trzecim tomie. ^^
No cóż , Percy czasami też był spokojny. ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Percy dnia Czw 22:36, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maryszka
Śmiertelnik



Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Long Island
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 23:15, 09 Wrz 2010    Temat postu:

To jest bardzo fajne!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Pią 12:22, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Rozdział Drugi :
Z wody wyskoczył...Hipokamp?!
Nie ,to nie był zwyczajny hipokamp...Tęczuś!
Na jego grzbiecie dostrzegłem znacznych rozmiaru sylwetkę ,która przypominała mi... Cyklopa!
-Tyson! - Wstałem,i pomachałem mu z czymś w stanie euforii!
Annabeth podeszła do mnie , z uśmiechem na twarzy, widząc, że nie jestem już jakimś ponurakiem.
Tyson podpłynął do nas na Tęczusiu , zszedł na brzeg, i podziękował mu, na co on skoczył do wody , i popłynął.
-Percy! - Tyson skoczył na mnie ,chcąc mnie uściskać ,jednak zapomniał o swoim przeznaczeniu , był on cyklopem , umięśnionym wręcz.
W mig poczułem przygniatającą masę , dociskała mnie do ziemi.
Annabeth oczywiście zaczęła się śmiać ze mnie.
-Ojć. - Tyson zrobił przykrą minę , i wstał ze mnie.
Ja natychmiast się podniosłem , i rozprostowałem kości.
-Co cię tutaj sprowadza? - Zapytała Annabeth.
-Przyszedłem z wiadomością od Ojca , do Pana Chejrona. - Odrzekł Tyson.
-Co ?! - Krzyknąłem.
Wiem jak rzadko Tata daje o sobie znać obozowi ,więc byłem zdziwiony.
-Stary Tytan mórz, Okeanos ,przebudził się , i zbiera Armię ,by przejąć władzę nad naszym Ojcem. - Odrzekł z ponurą miną.
- Jak już mówiłem w tym roku , Starzy Tytani mórz się budzą ,by przejąć władzę , chronią też Piekielnego okrętu.
Annabeth na samą myśl o tym statku zaczyna robić ponurą minę , w końcu znała Luke'a od baardzo ,bardzo dawna.
Tyson opowiedział nam wszystko dokładnie, oraz pokazał nam list do Pana D. i Chejrona.
- A więc Okeanos zbiera armię zarówno na Lądzie, jak i w powietrzu i w wodzie?! - Zdziwiłem się tym ,że Największy Tytan mórz zbiera Armię na wszystkich frontach.
-Dobrze , a więc ruszajmy do Domu - Odrzekł Tyson.
I Ruszyliśmy...

The End.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Percy dnia Pią 22:58, 10 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annabeth
Zastępca Szeryfa



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Pią 15:40, 10 Wrz 2010    Temat postu:

hah Wink fajne ale zauważyłam kilka powtorzeń Wink czyli nadal bawimy sie w ciebie
z radością na twarzy!
Annabeth podeszła do mnie , z uśmiechem na twarzy
twarzy-twarzy
Tyson podpłynął do nas na Tęczusiu , zszedł na brzeg, i podziękował Tęczusiowi ,
tęczuś tęczuś

uwarzaj na te powtórzenia cwane bestie z nich xD

pozatym fajne opowiadanko Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skaila
Tytan



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Heroska

PostWysłany: Pią 16:20, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Super Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Binka
Syrena



Dołączył: 03 Sie 2010
Posty: 1325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L.A
Płeć: Heroska

PostWysłany: Pią 17:56, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Mi się w ciebie nie chce bawić !
Naprawdę fajnie to napisałeś . !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Pią 22:58, 10 Wrz 2010    Temat postu:

E tam , Dwa powtórzenia to nie tak zły wynik. ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Sob 0:24, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Rozdział 3 :
Szliśmy Powolnym krokiem , rozmawiając na przeróżne tematy.
Tyson opowiadał o tym , jak fajnie pracować w kuźni cyklopów , co dla mnie nie byłoby nie lada wyzwaniem , zważając na warunki pracy.
Bo kto o normalnych zmysłach (oczywiście chodzi mi tu o osobę , która nie jest Cyklopem , Minotaurem , i inną demoniczną postacią) chciałby pracować w ogniu , i to na samym środku oceanu , w temperaturze porównywalnej z temperaturą Lawy?!
Szczerze powiedziawszy, wątpię , by znalazł się do tej roboty ktoś nienormalny ,ale to już głębsze rozmyślania ,a jak to Annabeth mówi... Jestem synem Posejdona , moją robotą nie jest rozmyślanie , co więcej , twierdzi ona , że nie jestem nawet stworzony do myślenia , oczywiście lubi mi dogryzać tym "Glonomóżdżkiem".
Annabeth od czasu do czasu przemówiła jeden ze swoich wykładów , z których kompletnie nic nie zrozumiałem , natomiast o dziwo Tyson zrozumiał większość , co było dla mnie jakimś niedorzecznym incydentem .
Mnie znacie, nie odzywałem się w ogóle , ze względu na 3 fakty...
Po pierwsze, nie rozumiałem , o czym rozmawiają , po Drugie , nie miałem nastroju do rozmów, po trzecie, przemyślałem sobie sprawę z Okeanosem , i doszedłem do wniosku , że jeśli chce on zniszczyć mojego Tatę, to pewnie chce zniszczyć też jego potomka , w tym przypadku mnie.
A więc widzieliśmy już dom , nic się nie zmienił , deszcz walił o szyby , w domu było jasno... w środku nocy?
Przed drzwiami obaj spojrzeli na mnie ,co dało mi znać ,że to ja mam odwalić brudną robotę , i zapukać do drzwi.
A więc co mi szkodzi ,zapukałem.
Po paru sekundach , wręcz trzech sekundach , otworzył Pan D. ze znudzoną miną , jakby się nas spodziewał.
- No proszę, kto raczył nas odwiedzić, Peter Jak-Mu-Tam-Było. - Odrzekł , co mnie natychmiast Zirytowało.
Miałem ochotę wyjąć Orkana, i nim rzucić w niego ,jednak poczułem rękę Annabeth na ramieniu.
Spojrzałem się w tył ,a ona pokręciła głową ,na znak ,że mam tego nie robić.
Uspokoiłem się wręcz natychmiast , jednak Pana D. w ogóle to nie obchodziło.
-Chejron , to chyba do ciebie. - Zdawało mi się , że szepnął , jednak sądząc po dźwiękach usłyszanych przez moje uszy , pomyślałem ,że usłyszałem jakiegoś Tira.
Do Drzwi podjechał Chejron , na wózku , jak zawsze wieczorem .
- Witajcie Percy , Annabeth , i... Tyson! - podjechał do nas jeszcze bardziej.
Pan D. wyjął katalog win , i zaczął oglądać , mamrocząc coś tam pod nosem.
- Co was tutaj sprowadza o tak późnej porze ?
- Mam dostarczyć panu List od mojego Taty , Posejdona - Odpowiedział Tyson , i wyjął coś z torby.
Pan D. zdaje się oprzytomniał , spojrzał na list zdziwiony.
Chejron zabrał mu list, i przeczytał go , po czym wrzasnął.
-Niemożliwe!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annabeth
Zastępca Szeryfa



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 9:57, 11 Wrz 2010    Temat postu:

hah Wink no a tak sie broniłes przed tym żeby zacząć pisać a tu sie okazuje że chyba całe forum posiada talent literacki Wink hah no może to i żart xD ale opowiadanko super ^^

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez annabeth dnia Sob 9:57, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Binka
Syrena



Dołączył: 03 Sie 2010
Posty: 1325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L.A
Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 11:59, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Fajne ^^
Pisz szybciej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Sob 12:34, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Dobra , przerwa, napiszę coś po Osiemnastej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Binka
Syrena



Dołączył: 03 Sie 2010
Posty: 1325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L.A
Płeć: Heroska

PostWysłany: Sob 20:20, 11 Wrz 2010    Temat postu:

No i po osiemnastej jeśli mój zegarek dobrze działa .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.herosowo.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 1 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin